Tego felietonu mogłoby nie być. Nie muszę nic pisać, bo tekst o matce jest niepotrzebny. A zatem mam to z głowy? Z głowy może tak, ale z serca chyba nie. Bo co zrobić ze łzami i skąd te łzy? Mamo, w sercu cię kołyszę – śpiewała niezapomniana diwa i wiedziała, o czym mówi. Pamiętam obraz sprzed lat. Dom dziecka, a w nim wiele opuszczonych, niechcianych, wyrzuconych z gniazda piskląt. Wyglądają przez okno z ufnością, że w kasztanowej alei zobaczą tę, za którą tęsknią, wypłakują oczy i dla której wymalowały czerwone serca na laurce. Bo matka jest tylko jedna, bez względu na to, jaka jest. Dlatego piszą życzenia dla kochanej mamusi, przylepiają noski do szyby i marzą o tej wspaniałej chwili, gdy ONA otoczy je ramionami. I choć ten dzień nie nadchodzi, Dzień Matki jest wspaniałym świętem, bo daje im nadzieję. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego te kobiety odrzuciły macierzyństwo. Czy nie były na nie gotowe, świat nie był gotowy na to, by stały się matkami? Zapewne odpowiedź nie jest prosta, bo nie ma prostych odpowiedzi.
Ale są także matki wielkie, prawdziwe heroiny – dzielne, ofiarne, bohaterki. To te, które w macierzyństwie spełniają się aż do rezygnacji z siebie. Wszystko, co robią, czynią dla swojego potomstwa. Bycie matką jest zadaniem, wyzwaniem i misją. Wiele mówią o pięknie, magii, sensualności i niepowtarzalnej więzi z dzieckiem. Milczą jednak o monotonii, powtarzalności graniczącej z rytuałem, poczuciu bezradności i zwykłym zmęczeniu. Boją się posądzenia o to, że są złymi matkami, złymi ludźmi? Nie wiem, ale mit Matki Polki jest w naszym kraju głęboko zakorzeniony i niemal nie wypada, jest w złym tonie, niemile widziane mówić wprost o cieniach macierzyństwa: nieprzespanych nocach, dodatkowych kilogramach, osamotnieniu i kilku równie nieprzyjemnych rzeczach. Do diaska z bałaganem w salonie, toną prasowania, kurzem na półce czy niezbyt lśniącymi szybami w oknach! To jest dobre dla tej pani od perfekcyjnych domów. Czas poświęcony na pucowanie to czas stracony (Co ja mówię, co ludzie powiedzą!). Bycie matką nie musi oznaczać poświęcenia. Trochę zdrowego egoizmu prowadzi do zdrowych relacji. Ty jesteś ważne, moje ukochane dziecko, ale ja również. Muszę mieć czas dla siebie, muszę mieć prawo do własnych potrzeb. Chcę pracować, rozwijać swoje zainteresowania i nie chcę mieć poczucia przegranego życia. Wtedy będę dla ciebie matką bez żalu, bez kompleksów, bez granic. Bo bycie matką daje też wiele radości, jest źródłem satysfakcji, a nawet dumy i tego przemilczeć się nie da. Ten blask w oczach, ten rozpromieniony uśmiech dziecka, ta jego potrzeba bliskości – można by wyliczać i wzruszać się. A wierszyki recytowane z ogromnym przejęciem: Kochana Mamo, gdy będę duży, to ci przywiozę małpeczkę z podróży, a piosenki śpiewane podczas organizowanych uroczystości? Wszystko to powoduje drżenie serca, łzę na rzęsie i czułe westchnienie. Tak, póki są małe i od nas zależne, tulą się, kwilą i chcą być blisko. Niech no tylko podrosną. Pokazują rogi, mają sekrety i chodzą jak koty – własnymi drogami. Wiele matek wpada w panikę. Utrata kontroli popycha je do szantażu: „Tyle dla ciebie zrobiłam, a ty…”, tworzą katalogi nakazów i zakazów, a niekiedy irracjonalnie chcą się stać kumpelkami własnych dzieci. I to złe, i to niedobre, ale w poczuciu odpowiedzialności nie chcemy, by dzieci popełniały głupie błędy, wydeptywały własne ścieżki na swój sposób, mocowały się z życiem i dawały się uwieść mirażom.
Co w zamian? Niestety, nie ma przepisu na bycie dobrą matką, a ja nie mam ambicji do prawienia innym morałów. Każda z nas jest inna, każda na swój sposób wyjątkowa. Dobrze, gdy ta życiowa misja zakończy się sukcesem i nie wylecimy w powietrze na macierzyńskim polu minowym. Niedawno miałam urodziny. Moja piękna, dobra i mądra dorosła już córka (przeszłyśmy wszystkie niebezpieczne etapy) napisała: Matka jest tylko jedna, Maziu, wszystkiego najwspanialszego, chcę być Tobą, jak dorosnę. I na mojej rzęsie pojawiła się łza. I pomyślałam sobie, że jak co roku kupię bukiet najpiękniejszych kwiatów, pójdę do swojej mamy, z bizantyjskim przepychem pocałuję ją w rękę, pokłonię się, bo niebo jest u stóp mojej matki, która mi zawsze pomaga prostować plecy, gdy życie smaga.
Marzenia Boćwińska – Ćwiek