fbpx

Adrian

29 kwietnia 2014
Komentarze wyłączone
797 Wyświetleń

SONY DSCDo czasu ukończenia szkoły podstawowej życiorys Adriana niczym nie różnił się od dzieciaków w jego wieku. Uczył się, biegał za piłką, jeździł na rowerze i wymyślał różne zabawy. Szalenie przy tym lubił czytać. Będąc w czwartej klasie zamojskiej podstawówki, był jedynym uczniem, który przeczytał w ciągu roku sto książek. Kiedy jednak rozpoczął naukę w gimnazjum, dostrzeżono u niego problemy ze wzrokiem, który zaczął się raptownie pogarszać. Diagnoza lekarska była jednoznaczna. Ujawniła się postępująca dystrofia siatkówki. Był w nim bunt: dlaczego ja, dlaczego właśnie mnie to spotkało? Zastanawiał się: co teraz będzie? I wtedy jego rodzice wraz z babcią spokojnymi i rozważnymi tłumaczeniami przekonali go do działania. Pobudzili w nim wolę walki o siebie i nie dopuścili do tego, żeby się zupełnie zagubił. Podkreślali, że w jego przypadku nauka będzie stanowiła wartość dodaną w dalszym życiu.

Mimo stale pogarszającego się wzroku nie zrezygnował więc i poszedł do liceum. Chociaż miał już problemy z czytaniem oraz odręcznym pismem uczył się zwyczajnym trybem. Nie tylko nie miał żadnych specjalnych udogodnień, ale na dodatek musiał dać sobie radę z nauczycielką języka polskiego, która uparcie wmawiała mu, że z taką wadą wzroku w tej szkole nie da rady. Sam wspomina dzisiaj ten fakt z uśmiechem, chociaż wtedy do śmiechu mu nie było. – Twierdziła, co było bardzo zabawne i pozostanie mi w pamięci już do końca życia, że kiedy na nią patrzę, mam prowokujący i bezczelny wzrok. Nie mogła zrozumieć, że tak się mocno wpatruję, przecież nie tylko na nią, bo i na tablicę czy też w kierunku kolegów, ponieważ jestem niedowidzący. Mówiła, że powinienem iść do szkoły specjalnej i nie mam najmniejszych szans zdać matury w tym liceum. Myliła się. Maturę z języka polskiego zdałem na cztery.

Na tym się oczywiście nie skończyło. Adrian od razu chciał pójść na fizjoterapię. Zainteresował się nią, przechodząc samemu dość długą rehabilitację po skomplikowanej operacji ortopedycznej. Powiedziano mu jednak, że to będzie za trudne. Wybrał więc socjologię, bo problemy społeczne także zawsze go interesowały.

– I dzisiaj się cieszę, że ją skończyłem – podkreśla. – Mimo tego, że np. notatki mogłem robić tylko na komputerze lub też wysłuchiwać ich treści czytanych przez kolegów, dałem sobie radę i pracę magisterską napisałem o integracji niepełnosprawnych ze społecznością Lublina. Rehabilitacji, a zwłaszcza masażu, oczywiście nie porzuciłem i po studiach ukończyłem w tym zakresie Medyczne Studium Zawodowe im. Stanisława Liebharta w Lublinie. Były to owocne dwa lata. Nie tylko samej nauki, ale i praktyki na różnych oddziałach. I mogę powiedzieć, że na dzień dzisiejszy założony przeze mnie plan został wykonany w stu procentach.

Sprawdziło się zatem słuszne twierdzenie rodziców Adriana, że nauka będzie plusem jego życia. Z jednej strony bowiem poszerzył swoją wiedzę, a z drugiej zdobył zawód. Od dwóch lat pracuje w Fundacji Szansa dla Niewidomych Oddział w Lublinie. W ubiegłym roku w jednej z lubelskich przychodni przez kilka miesięcy pracował także jako masażysta. Jednak pierwszoplanową jest praca w Fundacji. Wraz z innymi współpracownikami pomaga osobom z wadami wzroku w podjęciu przez nie pracy zawodowej. Prowadzi również szkolenia dla studentów, przygotowując ich do współpracy z niepełnosprawnymi.

– To nie wszystko – dopowiada. – Kiedyś marzyłem, aby być kierowcą. Teraz wiem, że nie jest to możliwe. Ale z marzeń nie wolno rezygnować. Dlatego biorę udział w opracowywaniu projektu, dzięki któremu osoby niewidome i niedowidzące będą mogły w Lublinie wraz z instruktorem prowadzić samochody na specjalnym torze. Wtedy i dla mnie samochód nie będzie aż tak odległy. Niewidomi i niedowidzący mają świetną pamięć i szybko zapamiętują kierunki oraz przestrzeń, po której się poruszają, nawet jej nie widząc. Po torze Motoparku w Ułęży w naszym województwie już jeździli. Teraz czas na Lublin.

Adrian, pracując zawodowo, realizuje cele, jakie sobie kilka lat temu postawił. Czuje się wtedy, co sam niejednokrotnie podkreśla, pełnosprawną osobą. Jest szczęśliwy, kiedy inni niepełnosprawni, widząc go zajętego pracą, którą lubi, nabierają pewności, że taka aktywność czyni życie o wiele ciekawszym niż zamykanie się w sobie i czterech ścianach.

Tym zaś, którzy mają równie poważne wady wzroku, lecz odpuścili i zaniedbali siebie, podaje swój przykład i przypomina ideologię feniksa: jak nas coś przytłoczy, to należy się z tego podnieść. Dodaje do tego także własne życiowe motto: dopóki walczysz – jesteś zwycięzcą. I bywa, że niektórych to przekonuje. A wtedy jest to jego kolejny życiowy sukces.

Tekst Maciej Skarga

Foto Piotr Nowacki

 

Komenatrze zostały zablokowane