To był przełom, skok cywilizacyjny w zaledwie kilka lat. Gdy w latach dwudziestych władze miasta zdecydowały się zbudować wodociągi i kanalizację z prawdziwego zdarzenia, dotychczasowy system zaopatrzenia w wodę i odprowadzania ścieków nie różnił się wiele od tego z czasów Jagiellonów. Choć był już XX wiek i Polska znów była niepodległym państwem, to w wielu miejscach Lublina ścieki nadal wylewano do ulicznych rynsztoków, a wodę czerpano z ulicznych studni, bo wodociąg zbudowany pod koniec XIX wieku przez inżyniera Adolfa Weisblatta był już w fatalnym stanie.
W mozolnie odbudowywanej i scalanej po zaborach Rzeczypospolitej z wolna podnosił się też poziom życia ludności, więc Lublin, stolica województwa, nie mógł zostać w tyle. Od 1924 roku magistrat prowadził negocjacje w sprawie budowy nowego wodociągu i kanalizacji z amerykańskim przedsiębiorstwem Ulen & Company. Obie strony dobiły targu za blisko 15 milionów złotych, co jak na ówczesne czasy było ogromną sumą. Amerykanie bez zwłoki zabrali się do pracy, choć budowa z racji rozmachu inwestycji trwała kilka lat.
„Amerykański” wodociąg miał objąć jak największy obszar miasta. Nie tylko śródmieście, ale też dzielnice wtedy peryferyjne: Wieniawę, Dziesiątą, Tatary i Kalinowszczyznę. Firma Ulen & Company otrzymała zadanie zbudowania całej niezbędnej infrastruktury: ujęcia wody, stacje pomp, zbiorniki, sieć rur i centralny punkt systemu, czyli wieżę ciśnień przy Alejach Racławickich.
Ten ostatni obiekt został wzniesiony w 1926 roku na jednym z najwyższych punktów w mieście w pobliżu rogatki warszawskiej. Wieża istnieje do dziś i po gruntownych remontach (z których ostatni był w 2012 roku) nadal utrzymywany jest w świetnym stanie technicznym. Gdy Amerykanie budowali lubelski wodociąg, wieża miała ogromne znaczenie, bo regulowała ciśnienie w sieci i służyła za zbiornik rezerwowy w przypadku awarii i niedoboru wody. Dziś nadal może pełnić te same zadania, ale skoro miasto jest dużo większe, a wodociągi znacznie nowocześniejsze i ciśnienie reguluje skomplikowany system pomp i hydroforni, to najważniejszy jest ukryty w wieży duży zbiornik wody, która w razie potrzeby mogłaby zasilić sieć wodociągową. 23 września 1929 roku Amerykanie oficjalnie przekazali wodociąg do dyspozycji miastu, a tydzień później ratusz powołał do życia firmę Miejskie Wodociągi i Kanalizacja, której zadaniem była produkcja i dostarczanie wody oraz odbiór i oczyszczanie ścieków. MPWiK zarządzał wodociągami o długości 63,5 km, na które składały się „stary” system zbudowany jeszcze przez Weisblatta i nowy, amerykański.
Amerykanie zbudowali również kanalizację. Wprawdzie sieć kanalizacyjna była o połowę krótsza niż wodociągi, ale warto wiedzieć, że to również wówczas powstała pierwsza w historii miasta oczyszczalnia ścieków.
Instalacje położone przez Amerykanów były bardzo wysokiej jakości. Dowodem na to niech będą fakty: woda płynęła najważniejszymi magistralami położonymi w latach 20. w śródmieściu przez Ulen & Company do chwili, kiedy kilka lat temu MPWiK przeprowadziło wielką modernizację sieci wodociągowej i kanalizacyjnej w mieście. Natomiast obchodząca w tym roku 89 urodziny wieża ciśnień w Alejach Racławickich nadal ma się dobrze i jest jednym z najbardziej charakterystycznych budynków dwudziestolecia międzywojennego w Lublinie.
Tekst Marcin Bielesz
Foto Marcin Pietrusza, archiwum MPWiK