fbpx

Brodate Tango

18 maja 2017
871 Wyświetleń

Tomasz Dolar Dymek

Nareszcie! Nastały ciepłe dni. Wiosna, lub jak kto woli – zakamuflowane lato, zalała nas słońcem, dając wytchnienie po chłodnych tygodniach. Wszystko wraca do normy, trawniki seledynieją nam z każdym dniem. Wydawałoby się, że świat kroczy swoją odwieczną ścieżką, niemal do znudzenia powtarzając spektakl życia i śmierci. Poprawa pogody niesie ze sobą zmiany. Dla mnie to znakomity czas, żeby trochę odświeżyć klasyczną literaturę. Nie zamierzam tu sięgać po opasłe dzieła Lwa Tołstoja czy skupiać się na analitycznym Balzaku. Wystarczy, że skupię się na pisarzu z kraju nad Wisłą. Do ponownego przeczytania „Tanga” Sławomira Mrożka może natchnąć wiele wydarzeń. Ot, choćby taki konkurs piosenki o pięknie brzmiącej nazwie „Eurowizja”. Jaką zatem wizję ma dzisiejsza Europa? Jaka piosenka i postać staną się nowym symbolem wartości europejskich? Kogo tym razem wybiorą? – zastanawiałem się w finałowy wieczór gali. A tu takie buty. Laureatem/tką nagrody zostaje austriacki transwestyta. Upodobania ludzie mają różne, również w kwestii orientacji seksualnej. Jednak problem pojawia się moim zdaniem wtedy, gdy to ów eksces czy przebrzmiała inność idą pod auspicjami postępu. Zamiary takich poczynań najlepiej ilustruje ten cytat z Mrożka:

„– A teraz znajdziemy ideę. (…)

– Postęp, proszę pana.

– Ale jaki postęp?

– Postępowy. Do przodu. (…)

– A tył?

– Tył też do przodu.

– Ale wtedy przód będzie z tyłu?

– Zależy, jak patrzeć. Jak od tyłu do przodu, to wtedy przód będzie z przodu, choć do tyłu.

– To jakieś mętne.

– Ale postępowe, proszę pana”.

Co gorsza, postawienie na szok przesłania całość wykonania lub też zmniejsza jego znaczenie do minimum. Oto nowa wizja Europy. Skonsolidowanej walutowo i politycznie, w której jednak nie talent, kompozycja i warunki wokalne są istotne, a właśnie wizerunek i skandal. Artyści szokowali od zawsze. Nie jest niczym nowym fakt przeistaczania się w kobietę dla potrzeb sztuki. Znakomita rola Dustina Hoffmana w kultowym obrazie „Tootsie” czy też słynne przebieranki Freddiego Mercury’ego podczas tras koncertowych zespołu Queen nie są niczym nowym i skandalicznym. Jednak w przypadku obu panów talent stanowił najsilniejszą soczewkę, na której skupiała się uwaga słuchaczy i widzów. Kobiece kreacje stanowiły zatem dodatek, rodzaj pewnego anturażu, nigdy zaś wartość samą w sobie. Właściwie co doprowadziło do takiej sytuacji, że nie umiejętności, a wizerunek zadecydowały o zwycięstwie Conchity Wurst? A to, moi drodzy, co już dawno przewidywał Sławomir Mrożek, pisząc słynne „Tango”. Chodzi o nonkonformizm za wszelką cenę. O walkę ze starym porządkiem rzeczy na rzecz nowych rozwiązań.

Przypomnę tylko, że występ Donatana i Cleo został uznany za zbyt seksistowski z racji głębokich dekoltów, jakie mogli dostrzec telewidzowie podczas wykonu piosenki „My Słowianie”. Przecież to takie zacofane i prymitywne. Ładne kobiety? A któż by chciał na to patrzeć, moi drodzy? To chyba jakaś dewiacja? Niemal porno. Postępowa i ultrapoprawna politycznie Europa chce gloryfikować dziwactwa i daleko posuniętą odmienność seksualną. To jest, moi kochani, trendy. To jest na czasie! Kobieta z brodą? Proszę bardzo. Średnio śpiewa? A któż by się tym przejmował, ważne, że przyciągnie uwagę reklamodawców i społeczności międzynarodowej.

Moim zdaniem cała rzecz rozbija się o to, co ukazał Mrożek, personifikując postać Edka. Jeden z bohaterów „Tanga” emanuje prostactwem, prymitywną siłą. Jest to typowy ćwierćinteligent z awansu. Typ człowieka, który idealnie dopasuje się do każdej formy. Edek nie ma spolaryzowanych poglądów, właściwie zgodziłby się na wszystko, co w danej sytuacji może przynieść mu korzyść. Reprezentuje ucieleśnienie ochlokracji, czyli rządów motłochu. Bo z tym mamy właściwie coraz częściej do czynienia. Wartościom nadajemy coraz mniejsze znaczenie, spłaszczając ich wagę. Doprowadzamy teraz częściej do sytuacji, w której to, co od wieków normalne, staje się dziwne, i jest to, idąc za cytatem z Mrożka: „moralny przymus do niemoralności”.

Po raz kolejny literatura wyprzedziła świat o kilka dziesięcioleci. Właściwie to nie mam się czym ekscytować, pozostaje mi czekać na kolejny konkurs Eurowizji, w którym ku uciesze gawiedzi ktoś ze mnie zadrwi, tańcząc brodate tango.

Zostaw komentarz