fbpx

Pirat śródlądowy

18 maja 2017
727 Wyświetleń

Paweł Chromcewicz

Stadiony i mikrofony

Zostałem zaproszony przez Panią Naczelną – dziękuję! – żeby tutaj trochę pobrykać, coś tam zamącić, komuś przyłożyć, kogoś pogłaskać. Nie ma sprawy, dla starego pirata śródlądowego to po prostu czysta frajda. Wody, z której można będzie wyławiać perełki, z pewnością nie zabraknie, przeciwnie – odnoszę wrażenie graniczące z pewnością, że będzie jej nie mniej niż podczas majowych opadów deszczu.

Ruszam zatem w swojej łajbie na pierwszą wyprawę w zakola rzeczywistości, która trzeszczy okrutnie, zwłaszcza jeśli oglądać ją w mediach, a nie „na żywo”, jak mecze na mundialu. Zdaje się, że w ogóle najlepiej byłoby po prostu wybrać się do Brazylii, gdzie atmosfera inna i trawa zielona. Niestety, Polacy nie dostali wiz, z własnej winy zresztą. Większości rodakom, zamiast zamorskiej wyprawy, zaproponowano natomiast duszenie się w klimacie garkuchni, w której na deser serwują pluskwy na gorąco.

Jak dla mnie, deser średnio smaczny i zbyt mocno podgrzany. Ale rozumiem, że ci, co pluskiew (jeszcze) nie jedli, podkręcają kurek kuchenki na maksa. Nie jestem tylko pewien, czy będą wiedzieć, co zrobić, gdy potrawa w końcu całkiem wykipi.

Szczerze i bardzo po ludzku zazdroszczę Tomkowi Jasinie z Telewizji Lublin, który właśnie teraz ogląda tę trawę w Sao Paulo, Rio de Janeiro czy Porto Alegre. Na dodatek profesjonalnie i z wdziękiem opowiada nam, jak biega po niej 22 facetów, z których żaden nie ma pojęcia, że jest na świecie kraj, gdzie najniebezpieczniejszym zajęciem jest chodzenie do restauracji.

Cieszę się, że Tomek jest w Brazylii, bo swoją znakomitą robotą komentatorską zasłużył sobie na to, by już po raz drugi pojechać na mistrzostwa świata, skutecznie wgryzając się w zabetonowane towarzystwo warszawskie. Słucham go z największą przyjemnością, bo jego komentarz jest fachowy i rzeczowy. Tomek mądrze operuje siłą głosu, zdania buduje ładną polszczyzną, a nazwiska piłkarzy wymawia i odmienia bezbłędnie, a nie jest to wszystko ani proste, ani często spotykane.

Trzymam kciuki i życzę Tomkowi kolejnych wielkich imprez, świetnych meczów i wielkich stadionów. A skoro o tych ostatnich…

Sobie i tysiącom innych kibiców od wielu lat życzyłem przyzwoitego, nowoczesnego stadionu piłkarskiego w Lublinie. No i jest! No dobra, prawie jest, bo jeszcze jakaś kosmetyka, wykończenie, poprawka. Ale we wrześniu ma być już na sto procent. Powstał wbrew wszystkim narzekaczom i – jestem przekonany – będzie dla rozwoju lubelskiego sportu ważnym elementem.

Czytam na różnych forach zawodowych opluwaczy, dla których stadion jest zły, bo pieniądze mogły pójść na przedszkola, albo że będzie stał pusty, albo zaleje go woda z Bystrzycy… i tak się zastanawiam, czy w ogóle jest coś takiego, co tych ludzi zadowoli. Budują drogi – źle, bo są utrudnienia, powstaje stadion – fatalnie, bo po co on komu, wyremontowali Centrum Kultury – też bez sensu, bo dla kogo to? „Zwykły” człowiek tam nie pójdzie…

I w tej zwykłości jest chyba sedno. Bo większości w zupełności wystarcza przeciętność. I tak, przeciętnie do bólu, było latami w Lublinie. Cieszę się, że od kilku lat są ludzie, którym marzy się niezwykłość. I że potrafią przynajmniej część z tych marzeń realizować.

Oczywiście, i mnie martwi, że nie ma w Lublinie klubu piłkarskiego, który zapełniłby trybuny. A należę do pokolenia, które pamięta nie tylko komplety na I-ligowych meczach Motoru przy Al. Zygmuntowskich, ale także ponad 20 tysięcy (!) rozgorączkowanych kibiców na stadionie na Wieniawie, gdy Lublinianka była w II lidze!

Stadion daje nadzieję, że to kiedyś wróci (może także obiekt Lublinianki odzyska blask?). Potrzeba nadal myśleć nieprzeciętnie, postawić na niezwykłość i wykazać się cierpliwością, a przy tym nie spoglądać na Łęczną, bo tam też jest piękny stadion i świetna atmosfera, i niech tak zostanie. Dwa kluby z Lubelskiego w ekstraklasie, to dopiero by było coś! Życzę tego sobie, wszystkim kibicom i Tomkowi Jasinie, który na wielkim meczu zasiądzie na stadionie przy Krochmalnej, a mikrofon będzie miał przed sobą, a nie pod stołem.

Zostaw komentarz