Kiedy w latach 60. ubiegłego wieku firma Ford tworzyła nowy model samochodu Mustanga, nikt nie myślał o ochronie środowiska, niskim zużyciu paliwa. Patrzono na osiągi techniczne – prędkość, moc silnika, przyśpieszenie, czyli parametry, które pozwalały wyprzedzić konkurencję. Ford, dzięki swojemu flagowemu modelowi, bez wątpienia osiągnął ten cel, produkując Mustanga na przestrzeni pięćdziesięciu lat aż w sześciu generacjach.
W latach 70. XX wieku kryzys naftowy, wywołany przez embargo nałożone przez OPEC na USA i kraje Europy Zachodniej, zmusił producentów do zaprzestania produkcji silników o dużej pojemności skokowej na rzecz silników mniej wysilonych, konsumujących mniejsze ilości paliwa. I tak z dekady na dekadę, poprzez kolejne kryzysy, obecnie klimatyczny, producenci samochodów zmienili swoje nastawienie w zakresie systemów napędowych, wybierając napędy elektryczne.
W tej sytuacji Ford, nie chcąc rezygnować ze swego kultowego modelu, zmienił go, całkowicie rezygnując z dotychczasowego typu nadwozia na rzecz popularnego SUV-a. Nowy model, Mustang Mach-E, bez wątpienia nie stracił nic na swej stylistyce, dalej wyróżnia się na tle pozostałych uczestników ruchu drogowego i wzbudza zainteresowanie przechodniów.
Przekazany nam do jazdy testowej Mustang to wersja AWD wyposażona w dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 351 KM i momencie obrotowym 580 Nm.
Napęd robi wrażenie. Auto, które waży prawie 2,2 tony, przyspiesza od 0 do100 km/h w 5,8 s. Baterie o pojemności 98 KWh dają zasięg 540 km, jak deklaruje producent. Dynamiczna sylwetka Mustanga zachęca do zajęcia miejsca za kierownicą. Drzwi otwiera się za pomocą niewielkiego przycisku znajdującego się na ramie drzwiowej, który podświetla się, gdy podchodzimy z kluczykiem elektronicznym. Otworzyć samochód i uruchomić go można również przy pomocy naszego telefonu.
Dzięki optymalnemu rozmieszczeniu dwóch silników i baterii kabina imponuje przestronnością. Duży 15,5-calowy wyświetlacz umieszczony pośrodku deski rozdzielczej i 10,2-calowy wyświetlacz za kierownicą robią wrażenie. Podobnie jak u przeważającej liczby wytwarzanych obecnie aut, i w tym również większość czynności związanych ze sterowaniem samochodem wykonujemy na centralnym ekranie dotykowym. Nie jest łatwo się do tego przyzwyczaić, uważam, że działania związane z obsługą klimatyzacji i głośności powinny zostać w postaci sterowników manualnych. Zapobiega to odrywaniu wzroku od drogi w czasie prowadzenia samochodu. Sprzęt audio zamontowany na pokładzie Mustanga to 9 głośników i subwoofer, dostarczony przez kultową firmę Bang & Olufsen, jest też duże pokrętło do regulacji głośności, co razem zapewnia bardzo miły odsłuch w czasie podróży, dostarczając dodatkowej frajdy z jazdy tym cichym autem. Możliwościami załadunkowymi bagażu Mustang też nie musi się wstydzić, oferując 402-litrowy tylny bagażnik oraz 81-litrowy pod przednią maską.
Jeżeli chodzi o właściwości jezdne, Mustang prowadzi się perfekcyjnie. Jest przewidywalny w zakrętach, a dobrze dobrane zawieszenie nie powoduje, że „chyboczemy” się w kabinie, jak to bywa w innych SUV-ach. Tu sportowy charakter Mustanga został zachowany. Deklarowany zasięg 540 km jest dość zadowalający jak na auto o tym napędzie. Musimy jednak pamiętać, że w elektryku, odwrotnie niż w autach z napędem spalinowym, zużyjemy więcej energii w trasie niż w ruchu miejskim. W ruchu miejskim możemy odzyskać nawet do 10% zużytej energii poprzez wykorzystanie ustawienia aktywnego pedału przyspieszenia. Przy włączonej tej funkcji możemy poruszać się, praktycznie zapominając o hamulcu.
Podsumowując nasze spotkanie z Mustangiem, należy pokusić się o refleksję.
Zmieniający się typ napędu obecnych aut wymagać będzie przede wszystkim od nas, kierowców, zmian w sposobie poruszania się nimi. Musimy nauczyć się nowego sposobu operowania przyśpieszeniem, hamowaniem, ale przede wszystkim inaczej planować podróż.
Przygoda z Ikoną w nowoczesnym wydaniu, Fordem Mustangiem Mach-E, była jedną z przyjemniejszych w moim dziesięcioletnim okresie testowania aut różnych marek i modeli. Na pytanie, czy warto wybrać ten model, bez wątpienia odpowiem – tak.
tekst Piotr Nowacki | foto Anna Ignasiak, Ford Polska