fbpx

Integracja: Zdzisław

7 grudnia 2015
Komentarze wyłączone
805 Wyświetleń

Integracja - ZdizsławCzteroletni Zdzisław Koziej w czasie mroźnej i śnieżnej zimy zachorował na ostrą grypę. W jego rodzinnym Rozkopaczewie przychodni zdrowia nie było, a lekarz przez zaspy nie mógł szybko dojechać. Po kilku dniach pojawiło się zapalenie opon mózgowych i kiedy lekarz wreszcie się pojawił, pozostawał tylko transport do szpitala. Życie mu uratowano, ale powoli zaczął tracić wzrok i słuch. Kiedy podrósł, nie poddał się i z uporem realizował swoje dwie pasje.

Jedna to wymyślanie metod ułatwiających pracę mimo pogarszania się wzroku. Ucząc się w lubelskiej Zasadniczej Szkole Budowlanej, opracował technikę malowania ścian. Sprzęt wyczuwał dotykiem, a po pociągnięciu pędzlem z farbą sprawdzał jej rozprowadzenie opuszkami palców lewej ręki. Po czym ewentualnie poprawiał gładkość prawą. Pracując w lubelskim FSC, wymyślił lepszy sposób mieszania farb do malowania samochodów. Później będąc pracownikiem Spółdzielni Inwalidów „Ogniwo”, wprowadził siedemnaście wynalazków. Między innymi wydajniejszą metodę lutowania na zimno i łączenia ze sobą końcówek przewodów potrzebnych do sprzętu wojskowego. Dzięki temu zamiast jednego przewodu dziennie, co było dość skomplikowane – robił dziesięć. Obecnie pracując w lubelskiej Spółdzielni Inwalidów Niewidomych i robiąc ręcznie szczotki techniczne, np. potrzebne w konstrukcji samolotów czy statków, także wykorzystuje opracowane przez siebie pomysły.

Wzroku już właściwie nie mam – podkreśla – ale palce są, i dotykiem wiele można zdziałać. Mając wyczucie, nie jest trudno znaleźć otwór i przewlec przez niego materiał na szczotki i drut, który go przytrzymuje. Tego się można nauczyć. Trzeba tylko mieć do tego smykałkę i bardzo chcieć.

Natomiast drugą pasją Zdzisława był i jest sport w kilku dyscyplinach: grach z piłką, kręglach i biegach. Mimo tego, że prawie w ogóle nie widzi i rozróżnia jedynie słabe plamy światła, a przy tym niewiele słyszy, jest w nich mistrzem i wielokrotnym medalistą Polski, Europy i świata. Najpierw była piłka dźwiękowa – torball. Potem pojawił się goalball, w którym gra się piłką taką jak do koszykówki. W tej dyscyplinie w 1994 roku wraz z reprezentacją Integracyjnego Centrum Sportu i Rehabilitacji „Start Lublin” zdobył złoty medal w Mistrzostwach Polski. Wreszcie na stałe zajął się grą w kręgle: klasyczne oraz ich popularną odmianą zwaną bowling. I przy nich pozostał do chwili obecnej. Pierwszy raz triumfował w kręglach klasycznych w 2011 roku w Tomaszowie Mazowieckim. Natomiast w 2008 roku w Ostródzie wywalczył pierwszy swój złoty medal w Mistrzostwach Polski w Bowlingu. A potem nigdy już nie wracał z żadnych zawodów bez medali i pucharów. I tak w Seulu na Mistrzostwach Świata w Bowlingu dwa brązowe: indywidualnie oraz drużynowo. Na Mistrzostwa Świata w Kręglach Klasycznych w Rakowicach na Słowacji złoto indywidualnie, brąz w klasyfikacji generalnej i drużynowo. Złoto na pierwszych Mistrzostwach Europy.

Widzący zawsze pomagają mi się ustawić przed torem – mówi. – Ale rzut i trafienie w kręgle, których przecież nie widzę, to już wynik mojej własnej techniki i stałego ćwiczenia mięśni rąk oraz nóg. Dzięki temu, lekko przyginając nogi w trakcie rzutu, utrzymuję pozycję bez zachwiania, a kula nie toczy się po bandzie. W bowlingu od 2012 roku nikt z niepełnosprawnych do tej pory nie pobił moich medalowych wyników. A niedawno wśród dwunastu widzących zawodników polskiej ligi w kręglach zdobyłem trzecie miejsce. To dla mnie zaskoczenie, ale i wielki sukces.

Nie tylko w kręglach. Zdzisław Koziej bowiem jeszcze do niedawna pokonywał na bieżni dystanse 1500 m i 10 kilometrów. Startował także z powodzeniem w półmaratonach i maratonach, m.in. w Berlinie i Bernie. Jego najlepszy wynik w maratonie wyniósł dwie godziny 51 minut i 12 sekund. Pokonał także w czterech etapach trasę stu kilometrów w biegu Zamojszczyzny. I do dziś pozostał przy długich dystansach. Oczywiście zawsze obok niego biegnie lub jedzie na rowerze przewodnik. Obaj połączeni są linką, aby niewidomy zawodnik nie zboczył z trasy.

Mnie bez przerwy ciągnie do sportu – stwierdza. – Dzięki niemu, przede wszystkim, mam lepszą ogólną sprawność fizyczną i jestem szczęśliwy, że trenując i startując, nie myślę o moim kalectwie.

Zdzisław Koziej spełnia się w swoich pasjach. Wraz z żoną Ireną i dorosłym synem Rafałem tworzy ciepły rodzinny dom. A całe jego życie jest dowodem na to, że wszystko można.

Tekst Maciej Skarga

Foto Marek Podsiadło

Komenatrze zostały zablokowane