fbpx

Kobieta w… Niedługa historia damskiego garnituru

15 grudnia 2021
1 302 Wyświetleń

Z cyklu Mój Styl Od Kuchni: o modzie, pielęgnacji i gotowaniu

Jeszcze kilkaset lat temu garnitury nie były popularne i nosiła je wysoko usytuowana, zamożna szlachta. Pierwszy garnitur pojawił się około 1700 roku i był inspirowany męskimi rajstopami lub bryczesami. Bryczesy w tamtym czasie to rozszerzone spodnie wiązane pod kolanem i noszone do długich płaszczy i marynarek. Te zaś uchodziły za bardzo eleganckie i były inspiracją do późniejszych kompletów zwanych garniturami. Taki wierzchni strój tworzył nowe proporcje i uważany był za niezwykle bogaty i dostojny.

Rewolucją w świecie mody stał się garnitur damski. Wywołał on nową, kontrowersyjną i szokującą w tamtych czasach sytuację. Wszystko zaczęło się od „nowych kobiet” w XIX w., które walcząc o równouprawnienie, organizowały marsze, protesty oraz aktywnie przeciwstawiały się panującemu prawu i porządkowi społecznemu. Wszystkie te działania wymusiły znalezienie wygodnych, nieograniczających swobody ruchu ubrań, dlatego dłuższa marynarka i zwężana ku dołowi spódnica to pierwszy noszony w wersji damskiej kostium. Czy kobieta w garniturze może wyglądać kobieco i elegancko jednocześnie??? Pierwszy damski garnitur, który miał w sobie wiele kobiecości i zmysłowości, wypromował w czasie I wojny światowej dom mody Chanel. Kiedy damski garnitur pewnym krokiem wszedł na salony, w modzie nastała prawdziwa rewolucja. Nowym głosem i oddechem dla kobiet był rok 1939, kiedy swoje pierwsze wydanie kobiety w spodniach publikuje VOUGE.

Chłopczyca w biurze…

Hollywood nosi spodnie…

Le smoking na salonach…

Kobiety sukcesu zakadają garnitury…

to nowe trendy i przeobrażanie damskiego ubioru na przestrzeni lat aż do współczesności.

Dziś takie ubrania jak koszula, marynarka i spodnie to świadomy wybór niejednej kobiety i doskonała alternatywa dla sukienki. Nikogo nie dziwi kobieta w garniturze i chociaż kojarzy się on z oficjalnymi sytuacjami, ja bardzo chętnie stosuję go w codziennych stylizacjach, nawet w towarzystwie sportowych butów. Te dziś w modzie ulicznej są mocnym trendem, dlatego udało im się przeniknąć do klasycznej elegancji.

Ja w swojej szafie mam kilka modeli garniturów zarówno w wersji klasycznej, jak i z nutą ekstrawagancji, ale wszystkie wykorzystuję zarówno na co dzień, jak i od przysłowiowego święta.

Uwielbiam bawić się modą w sposób naturalny, nieprzymuszony, zgodny z moją estetyką, dlatego wzoruję się na tych stylach, które mnie inspirują i zostawiają przestrzeń do wyrażania siebie. Moda nie jest zarezerwowana wyłącznie dla młodych kobiet, również 50-latka może tworzyć własny styl i wizerunek, który będzie ją wyróżniał i podkreślał jej osobowość oraz atuty. Nawet moda klasyczna rozwija się dzięki eksperymentom, które sprawiają, że o niektórych formach szybko zapomnimy, a inne wracają do nas w nowej odsłonie. Lubię oszczędne wzornictwo, bezkompromisowy styl, uniwersalne i stonowane kolory, ale flirt z klasyką przełamuję dodatkami takimi jak torebki, nakrycia głowy i inne akcesoria. To sprawia, że szarość garnituru i czerń bluzki czynię niebanalnym połączeniem i doskonałą stylizacją, w której czuję się oryginalnie. Taki zestaw skrojony na miarę męskiego nie jest w żaden sposób przebraniem czy rzeczą pożyczoną od faceta, ale współczesną, akceptowaną i chętnie noszoną przeze mnie formą.

Inny pt. „klasyczny”, który króluje w mojej szafie, jest w wydaniu „beige” i nie od razu wzbudził mój zachwyt. Zbyt oczywisty, za bardzo klasyczny, może trochę nudny – tak w pierwszej chwili o nim myślałam. Typ wyspiarski, czyli poprawny, tak mogłam określić go jednym słowem. Wszystko w nim było takie, jakie być powinno, ale według mnie nie wyróżniał się niczym szczególnym. A później była to „miłość od pierwszego noszenia”. Elegancki umiar i dyskrecja klasycznej formy to wszystko, co świadczy o jego klasie. Zapinany na guzik, kieszenie, do których łatwo sięgnąć, szalowy kołnierz, a przede wszystkim swobodna sylwetka sprawiają, że jest mega wygodny i pięknie komponuje się z koszulą, golfem czy wełnianym swetrem. Wszystko to sprawia, że jest bardzo stosowny i wysmakowany, idealny na każdą okazję.

Łączenie różnych wzorów w jednej stylizacji to doskonały sposób, by dodać im modnego pazura. Jak łączyć printy, by osiągnąć fenomenalny efekt i wyglądać doskonale? Co zrobić, by Twój outfit nie pozostał niezauważony? Czy możemy połączyć wzory w podobnych odcieniach, postawić na kolorystyczny kontrast albo zestawić małe i duże nadruki? Do niedawna łączenie dwóch printów było nie do pomyślenia, a teraz już nie

jeden wzór, nie dwa, ale kilka motywów przeplata się w jednej stylizacji. Chcemy wyglądać ciekawiej, nakładamy na siebie warstwy, budujemy nową sylwetkę, wszystko po to, by czuć się świetnie i ponadczasowo. Przeważnie dziewczyny w moim wieku boją się zestawiać różne desenie i faktury, i w poczuciu bezpieczeństwa stawiają na bezpieczny neutralny kolor. Co zrobić i jakimi zasadami się kierować, by nie przytłoczyć stylizacji, tylko mocniej ją podkręcić i przede wszystkim zachować swoją osobowość? Po pierwsze to kolor bazowy, który będzie nie tylko dominował, ale też dla równowagi powtórzy się we wszystkich elementach zestawu. Po drugie łączymy duże z małymi i małe z dużymi. Jeżeli szerokie pasy połączymy z drobnym groszkiem, a duże kropki z gęstymi, wąskimi liniami to dzięki temu zachowamy bilans pomiędzy wszystkimi elementami stroju. Po trzecie warto zapamiętać, by zwierzęce wzory np. cętki połączyć w bezpieczny sposób z printem kwiatowym czy kropkami z uwzględnieniem wspólnej kolorystyki. A dla każdej z Was, która chce eksperymentować, ale małymi krokami, polecam mocny wzór bluzki zestawić z łagodną gładką tkaniną garnituru, jednocześnie pamiętając, by całość była spójna kolorystycznie. No i bardzo ważna jest tekstura, dlatego nie bójmy się grubych wełnianych swetrów ożywić i łączyć z gładkimi tkaninami kostiumów. Ja połączyłam wielokolorową kratę garnituru, w której przeważa pomarańcz, z ulubionymi makami mojej koszuli. Mogę ten zestaw nosić zarówno do ciężkich, wojskowych butów, jak i do eleganckich szpilek.

Drugą odsłoną jest mój garnitur w szkocką kratę, która charakteryzuje się szerokimi, nakładającymi się na siebie pasmami w różnych kolorach, odbijającymi się lustrzanie. Połączyłam go z koszulą w boho print i kowbojkami w zwierzęce cętki, a całość stylizacji dopełniłam słomianym kapeluszem. W obu przypadkach kierowałam się zasadą koloru bazowego, który powtórzył się we wszystkich elementach poszczególnych zestawów.

Ponoć kobiecie wystarczą dwa czarne garnitury i trzy białe koszule, by mogła ona podbić świat i serce swojego mężczyzny, a przy tym pozostać na zawsze elegancka.

Liczę na to, że te słowa nabiorą nowego wymiaru w obecnych czasach i doczekamy jeszcze takich chwil, kiedy kobiety zastąpią sukienki ciemnymi garniturami i smokingami na różne i ważne wydarzenia jako krawiecki gest równości, wolności i własnej tożsamości.

Chcesz poczuć się zaopiekowana od serca, zainspirowana do zmian i pozostać sobą w zakresie stylizacji i własnej szafy – skontaktuj się ze mną (instagram: beafurmaniak).

BEA

MultiDziewczyna po 50. Inspiratorka do bycia piękną od wewnątrz i na zewnątrz

tekst Bea Furmaniak

foto Damian Chmielewski

Zostaw komentarz