Dwudziesty trzeci października tego roku. Potężna koparka i spychacz robią na placu przy ulicy Wieniawskiej 15 w Lublinie totalną czystkę. W ten sposób znika nazistowska kręgielnia z okresu II wojny światowej. Budynek służący przede wszystkim sztabowcom kierującym ludobójczą Akcją Reinhardt przestaje być świadectwem historii.
Jest listopad 1939 roku. Obergruppenführer Odilo Globocnik – Austriak urodzony w Trieście – zostaje mianowany przez swego przyjaciela Heinricha Himmlera dowódcą SS i szefem policji na dystrykt lubelski należący do Generalnej Guberni. Tuż po przyjeździe do Lublina wprowadza się do willi przy ulicy Bocznej Lubomelskiej 6. Ta część śródmieścia zarezerwowana jest wyłącznie dla Niemców. Pierwotnymi właścicielami tego okazałego modernistycznego budynku zaprojektowanego przez lubelskiego architekta Tadeusza Witkowskiego byli: Gustaw Haberlau – współwłaściciel największej przedwojennej apteki w Lublinie mieszczącej się przy ulicy Krakowskie Przedmieście 29 oraz Witold Łobarzewski, jej kierownik. Globocnik niemal od razu powołuje w Lublinie Instytut Poszukiwania Krwi Niemieckiej i lokuje na terenie dzisiejszego centrum handlowego przy ulicy Lipowej 7 obóz pracy. Jednocześnie, postawioną tuż przed wojną przy ulicy Wieniawskiej 15, strzelnicę każe przebudować na kręgielnię podobną do tej, jaką widział w górskiej rezydencji Adolfa Hitlera w Obersalzbergu. Charakterystyczny budynek lubelskiej strzelnicy widać z daleka. Jest pokryty nietypowym spadzistym dachem. Jego boczne ściany są nieco skośne i mają podpory. Po remoncie można skorzystać z toru na dziewięć kręgli, gości przyciąga też działająca tu piwiarnia „Ulmen”.
Rok później Odilo Globocnik staje na czele Akcji Reinhardt zatwierdzonej 20 stycznia 1942 r. w Wannsee pod Berlinem jako „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” i przyjmującej plan wymordowania około 11 milionów europejskich Żydów. Jej sztab mieścił się przy ulicy Spokojnej 1 w Lublinie w budynku dzisiejszego Collegium Iuridicum KUL. Zgodnie z decyzjami Globocnika powstają na Lubelszczyźnie obozy zagłady w Treblince, Sobiborze, Bełżcu i na Majdanku.
Globocnik, odpowiedzialny również za brutalne wysiedlenia ludności Zamojszczyzny, nazywany był lubelskim „carem”, żerującym na więźniach obozów koncentracyjnych. Ambitny i pozbawionyuczućwyższychwraz ze swymi sztabowcami bawił się na całego w swojej willi, w pobliskim kasynie przy ulicy Ogrodowej albo właśnie kręgielni. Jednocześnie rabował wartościowe rzeczy zabrane pomordowanym w obozach i defraudował pieniądze „należące” do Rzeszy. Najpierw przechowywał je w suterynie zajmowanej willi, a potem już w hangarach lubelskiego lotniska. Jego sekretarka i kochanka Irmgard Rickheim pokazywała się w mieście w rzeczach z grabieży, będących częścią majątku, który po dwóch latach sam wycenił na 178 745 960 reichsmark i 59 fenigów.
Jegopazernośćnie spodobała się samemu Himmlerowi. Globocnik został odwołany z Lublina tuż po wybuchu Powstania Zamojskiego w 1943 roku. Został przeniesiony do niemieckiej strefy okupacyjnej we Włoszech i osiadł w swoim rodzinnym mieście Trieście. Już po zakończeniu działań wojennych 31 maja 1945 rokuOdilo Globocnika zatrzymał angielski patrol w Legenort w Weissensee w Karyntii. Chwilę po aresztowaniu przegryzł kapsułkę z cyjankiem.
Kręgielnia, miejsce relaksu, ale też zapewne rozmów, podczas których podsumowywano efekty popełnianych zbrodni, nie była więc tylko jakimś odrębnym obiektem nazistowskiej rozrywki. Stanowiła miejsce mające ścisły związek z wydarzeniem, którego historia świata wcześniej nie odnotowała. Stąd pojawiło się wiele głosów przeciwnych jej wyburzeniu.
– Nie należało pozwolić na likwidację tego budynku – stwierdza Agata Witkowska, pomysłodawczyni internetowego protestu wobec planów wyburzenia kręgielni. – To przecież historyczna pamiątka po pewnej epoce. Może nie takiej przeszłości, jakiej sobie życzymy, ale na pewno świadcząca o tym, co działo się tutaj kilkadziesiąt lat temu. Akcja Reinhardt to przecież jedyne w historii ludzkości tak urzędowo zalegalizowane i zorganizowane ludobójstwo. I ta kręgielnia była jak najbardziej odpowiednim miejscem, aby stworzyć w nim związane z nią muzeum. Prowadząc tu, zwłaszcza młodych ludzi, o wiele łatwiej mogłabym przybliżyć im te wydarzenia. Na całym świecie wiadomo, że warunkiem Idfunkcjonowania pamięci o rzeczach dobrych i złych, jest zachowanie obiektów materialnych z nimi związanych. Zupełnie więc nie rozumiem decyzji pozwalającej na usunięcie tego budynku.
Na całym też świecie wkomponowuje się zastałe historyczne elementy architektury w nowo powstające budynki. Tymczasem zalecenie dopuszczające likwidację kręgielni wydał już w 2004 roku ówczesny wojewódzki konserwator zabytków. W 2012 roku, kiedy część zadań konserwatora wojewódzkiego przejął miejski konserwator zabytków Hubert Mącik, likwidacji budynku nie można było już zatrzymać.
– Na szczęście – podkreśla Agata Witkowska – udało się przynajmniej spowodować wykonanie przez inwestora pełnej dokumentacji tego obiektu. Nie tylko tradycyjnymi metodami, lecz i za pomocą zaawansowanego skiningu laserowego 3D. Dzięki temu zawsze można będzie odtworzyć jego wygląd i wnętrze w formie wizualizacji. Ta kręgielnia, poza jej funkcją, była dość ciekawym i wyróżniającym się budynkiem w architekturze przedwojennego lubelskiego śródmieścia. I jestem zdania, że, choćby z tego względu, należała do obiektów, które jeśli nawet są świadectwem tragicznych wydarzeń historii, powinny być utrzymane w oryginalnym stanie. Odnoszę wrażenie, że w przypadku tego obiektu, jak i w ogóle zabudowy naszego śródmieścia, niestety tych wartości we wcześniejszych latach nie doceniono.
W kręgielni przy ulicy Wieniawskiej 15 urządzono po wojnie ponownie strzelnicę sportową. Potem do grudnia 2014 roku stała się siedzibą prokuratorów z IPN. Wkrótce w tym miejscu stanie kolejny biurowiec.
Korzystałem z:
www.teatrnn.pl
Berndt Rieger, Odilo Globocnik. Twórca nazistowskich obozów śmierci, Replika, 2009
Tekst Maciej Skarga
Foto Marek Podsiadło