fbpx

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana

16 kwietnia 2016
Komentarze wyłączone
1 368 Wyświetleń

20160407-2107-JBCzwartkowy wieczór, szkoła tańca Dance Mania w Lublinie. Z jednej z sal wydobywa się głośna, taneczna muzyka. Kilkanaście kobiet w różnym wieku wylewa z siebie siódme poty, by nadążyć za krokami choreografa. Pośród nich, w pierwszym rzędzie, w skupieniu i z zaangażowaniem próbuje swoich sił krótkowłosa blondynka – Marzena Efir, lubelska projektantka mody plus size, a od niedawna zapalona tancerka, miłośniczka jogi, różowych sukienek, no i życia.

Współczesny świat zwariował na punkcie rozmiaru XS. W większości sieciówek rozmiarówka kończy się zazwyczaj wraz z rozmiarem 42. Wszystko co nie jest tiny i skinny nie mieści się w sztywnych ramach dyktowanych przez media i świat mody. Jak w okrutnej dyktaturze smukłego, wysportowanego ciała mają odnaleźć się osoby plus size? Marzena Efir, której posiadany rozmiar nie przeszkadza ani tańczyć, ani podbijać świat, jakiś czas temu zaczęła treningi od tańca brzucha. Teraz próbuje salsy, samby i cha-chy. W każdy wtorek i czwartek w szkole tańca ćwiczy razem z innymi kobietami, które w taki sposób chcą walczyć ze swoimi kompleksami i przy okazji nieco odmienić swoje życie. – Nigdy nie należałam do osób szczupłych – wyznaje Marzena – w pewnym momencie mojego życia ważyłam już tak dużo, że lekarze dawali mi 10 lat życia. Byłam wrakiem człowieka. Gdy spoglądała w lustro, widziała w nim smutną, przygnębioną osobę, którą nie chciała być. Kiedy ktoś na nią patrzył, zawstydzona uciekała wzrokiem. Z powodu wagi miała problem z podstawowymi czynnościami, takimi jak zasznurowanie butów czy wejście na pierwsze piętro. Gdyby nie fakt, że sama potrafi szyć ubrania, miałaby duży problem ze znalezieniem czegokolwiek w swoim rozmiarze. To był moment przełomowy. Postanowiła zadbać przede wszystkim o zdrowie, a spadek wagi był tylko pozytywnym skutkiem tej decyzji. W ciągu roku schudła 50 kilogramów. Poważne problemy zdrowotne ustąpiły, obwody stały się dużo mniejsze. Teraz patrząc na stare fotografie, mówi, że wraz ze zbędnymi kilogramami pozbyła się jakichś 20 lat – wygląda i czuje się młodziej. Zmiana nastąpiła także w jej sposobie myślenia. Kiedyś ukrywała się pod luźnymi, czarnymi ubraniami, teraz z gracją i dumą nosi podkreślające jej atuty kolorowe sukienki. Z podniesioną głową i uśmiechem na twarzy maszeruje przez miasto w czerwonym płaszczu, na co jeszcze kilka lat temu nie byłaby w stanie się odważyć. W ramach organizowanej przez nią akcji „Pokochaj siebie z Marzeną Efir” pomaga niepewnym siebie kobietom wydostać się z obszernych ubrań i zachęca je do wyjścia z domów, by tak jak ona mogły poczuć się pięknymi i pełnowartościowymi osobami. Jej misją jest udowodnienie, że można czuć się dobrze w swoim ciele bez względu na posiadany rozmiar czy wiek.

50 kilogramów temu

20160407-2059-JB-2Szyła od dziecka, początkowo dla lalek, a gdy skończyła podstawówkę, doszła do takiej wprawy, że mogła projektować i szyć ubrania także dla siebie. Pierwsze kroje i techniki szycia podpatrywała u cioci, która także była krawcową. Skończyła szkołę krawiecką, a 10 lat temu otworzyła niewielką pracownię w Mełgwi. Interes rozwijał się coraz bardziej, Marzena Efir zaczęła zatrudniać pracowników, a po pewnym czasie wpadła na pomysł, by zacząć sprzedaż już gotowych ubrań, w tym także plus size. Początki były trudne. Szukała wsparcia w różnych organizacjach i instytucjach, ale szło opornie. W myśl swojego życiowego motta: kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i w pojedynkę stawić czoła światu mody, który do tej pory nie uznawał rozmiarów z pierwszą cyfrą większą niż 3. No i udało się. Krok po kroku zaczęła być kojarzona z projektami ubrań plus size i modelkami o rubensowskich kształtach bez kompleksów chodzącymi po wybiegach. W pracowni przy ulicy Męczenników Majdanka oraz w swoim niedawno otwartym butiku w jednej z lubelskich galerii handlowych spełnia marzenia nieco większych pań, które też chcą poczuć się pięknie i stylowo ubrane. Oczywiście, że można tu znaleźć wiecznie modne klasyczne czerń i odcienie szarości, ale przede wszystkim dominuje kolor – róż, czerwień, pomarańcz i turkus.

20160407-2029-JBKiedy projektantka pozbyła się zbędnych kilogramów, odkryła w sobie pokłady energii, które musiała jakoś spożytkować. Zaczęła od jogi, następnie wpadła na pomysł warsztatów tanecznych, a w przyszłości planuje zapisać się także na siłownię. Dziś nie wyobraża sobie tygodnia bez choćby godzinnych zajęć tanecznych. Teraz wraz z choreografem Andrzejem Jakubowiczem w ramach jej kolejnego projektu – „Zatańcz z Marzeną Efir” – stara się przekonać kobiety, że wszystko jest możliwe, a najlepszym tego dowodem jest jej osoba. W swoim butiku trzyma zdjęcie sprzed – jak sama mówi – pięćdziesięciu „kilolat”. Klientki nie mogą uwierzyć, że zaniedbana, ociężała i smutna kobieta w nieokreślonym wieku z fotografii i stojąca przed nimi projektantka to jedna osoba. Dziś nosi rozmiar 52 i uważa, że wygląda dobrze. – Jestem zadowolona ze swojego obecnego wyglądu, czuję się dobrze w takim ciele, jakie aktualnie mam, ale chciałabym jeszcze zejść dwa rozmiary w dół – nie chcę być szczuplejsza. Moi pracownicy krzyczą na mnie, żebym więcej nie chudła, bo przestanę być autentyczna i stracimy klientki – mówi z uśmiechem. Dzięki temu, jaki nosi rozmiar, bardziej rozumie, czego potrzebują jej klientki. Bo – jak podkreśla – kobiety, które mają rozmiar większy niż 42, także mogą się pochwalić kształtną pupą, wydatnym biustem czy widoczną talią, które niejedna szczupła pani chciałaby mieć. Zatem wie, co kobiety plus size chcą zatuszować w swoim wyglądzie, a co uwydatnić, by czuć się atrakcyjnie.

Doba jest za krótka

20160407-2056-JB-2Marzena Efir cierpi na chroniczny brak czasu. Projektuje ubrania i biżuterię, prowadzi bloga modowego, organizuje pokazy mody i akcje charytatywne, a poza tym wszystkim znajduje jeszcze czas na uprawianie swoich pasji. Gdzie czas na wytchnienie? Relaksuje się podczas robienia biżuterii i torebek – to ją uspokaja. Dekoracyjne kolie z ciężkich kamieni i kolorowe torby-worki coraz częściej można spotkać na ulicach Lublina. – Marzena jest niesamowicie energiczną i pracowitą osobą. Nigdy nie ma czasu dla siebie, zawsze poświęca go innym – mówi Justyna Żukowska, założycielka Ladies Quartet, a także uczestniczka zajęć tanecznych w Dance Manii. Sama zainteresowana podkreśla, że niemażyciaprywatnego. Może i lepiej. Niedawno rozstała się z mężem. Ale czas leczy rany, poza tym ma przy sobie osiemnastoletnią córkę i grono przyjaciół. I jeszcze są różne kobiety, które wspiera w odnalezieniu drogi do spełnienia.

Często słyszy, że jest dobrym psychologiem – coś w tym musi być. Spod skrzydeł Marzeny Efir wyszła niejedna kobieta, która odmieniła siebie na lepsze. Panie, które opuszczają jej butik z uśmiechem i modną sukienką, czy te, które spocone i zmęczone, ale zadowolone z siebie schodzą tanecznym krokiem z parkietu po treningach, są najlepszą rekomendacją dla misji, jaką sobie obrała. Chce pokazać kobietom i wszystkim niedowiarkom, że trzeba walczyć o siebie, chociażby poprzez taniec, który daje świetne rezultaty terapeutyczne. – Nie chodzi tylko o to, by nauczyć się kroków czy choreografii. Najważniejszym elementem naszych zajęć jest wydobycie czegoś, co drzemie w tych kobietach, czyli emocji. Chciałbym, aby dzięki tym warsztatom, patrząc w lustro, nie oceniały siebie, lecz zaakceptowały to, jakie są, a z czasem i litrami potu wylanymi podczas naszych zajęć pokochały siebie bezwarunkowo – mówi Andrzej Jakubowicz, który od początku wspiera taneczne pomysły pani projektant.

Dobrze w swoim ciele

20160407-2033-JBCo prawda uczestniczki zajęć nie wyglądają jak rasowe tancerki, a nauka choreografii idzie im raz lepiej, raz gorzej, jednak nie to jest istotne. Najważniejsze, że przełamały się i wyszły z domu, poznały nowych ludzi i zrobiły coś tylko dla siebie. Sposób postrzegania tęższych osób przez społeczeństwo powoli zmienia się na lepsze, ale jak zaznacza Marzena Efir, nic nie dzieje się bez przyczyny. Jak mantrę powtarza swoim „podopiecznym”, że zmiana najpierw musi nastąpić w nich, bo jeżeli one nie zaakceptują siebie, jak ma to zrobić otoczenie? Kiedy otworzą się na świat, świat otworzy się na nie – to reakcja wiązana. – Uwielbiam patrzeć, jak dziewczyny, które ze mną tańczą czy prezentują moje ubrania na pokazach mody, po wyjściu z sali ćwiczeń lub zejściu z wybiegu, stają się nowymi osobami – wyznaje. Zaczynają dbać o swój wygląd, inaczej się odżywiają, ćwiczą, ubierają się bardziej kolorowo i modnie, częściej się uśmiechają, mają więcej energii. Kiedy zaczyna współpracę z jakąś kobietą, widzi w niej siebie sprzed 3 lat – zamkniętą w sobie, smutną i szarą otyłą panią. Stara się nauczyć kobiety, by poczuły się dobrze w swoim ciele, niezależnie od wieku i rozmiaru, który noszą, bo pięknie można wyglądać zarówno w rozmiarze 34, jak i 64. Metamorfoza każdej z pań napawa ją entuzjazmem, ale też motywuje do dalszej pracy nad sobą i pomocy innym.

Ma prawie 40 lat i dopiero teraz jest jej ze sobą dobrze. Kiedy patrzy za siebie, widzi czarną dziurę. Teraz odchudzona o osiem numerów, tańcząca latin pop i czerpiąca garściami z życia chce nadrobić stracony czas. Dlatego przy okazji pokazów zaprojektowanych przez siebie ubrań organizuje także akcje charytatywne. Najbliższą okazją, aby pomóc innym, będzie czerwcowy pokaz mody z okazji dziesięciolecia firmy, podczas którego zbierane będą pieniądze dla dzieci z autyzmem. Marzena Efir planuje wraz z uczestniczkami treningów zaprezentować wówczas specjalny układ taneczny. A co tam!

Tekst Karolina Wójciga

Foto Jakub Borkowski

Komenatrze zostały zablokowane