fbpx

KWESTIA GUSTU

29 września 2021
837 Wyświetleń

Lubię wiedzieć. Na przykład: dlaczego komuś może się podobać coś, co podobać się nie może? Chwilę później już rozumiem, że jeśli coś nie może podobać się mnie, to nie znaczy, że w ogóle nie może się podobać. Moja znajoma mawiała w takich chwilach: „O guście się nie dyskutuje, tylko się ma lub nie”. No właśnie, czym jest ów: „gust”? Podprogową sugestią, przemycaną nam do mózgów reklamami przez podstępne anteny i portale czy też wyniesioną z domu i życia akceptacją rzeczy i zjawisk, subiektywnie i obiektywnie pięknych?

Moda jest dla mnie prawem usankcjonowaną hochsztaplerką. Kiedyś sprzedawcy w salonach samochodowych, na pytanie o dostępność modelu w kolorze białym, odpowiadali: „Biały? To nie kolor!”, albo: „Białe tylko firmy zamawiają, bo reklamy lepiej widać!”. Od kilku lat biały króluje na samochodowym rynku, od Porsche po Pandę.

Bliski mi człowiek nabył niedawno nowy samochód. Mniejsza o markę i model, bo to nie miejsce na wspominaną tu już reklamę, i mniejsza o to, że był to tzw. SUV, czyli formuła pojazdu mechanicznego, której istnienia kompletnie nie rozumiem (imponowanie na bulwarach oznacza spełnienie?), ale której posiadanie dyktuje moda. Odwiedziłem przyjaciela i na podjeździe powitały mnie otwarte na oścież wszystkie drzwi pojazdu i zadane z uśmiechem tryumfu pytanie: „No i jak?”.

To jest dobry, drogi samochód, ale upstrzony w środku i na zewnątrz miriadem błyskotek, posrebrzeń, światełek i gadżetów. Przyjaciel jest znakomitym kierowcą, człowiekiem wielkiej erudycji i wiedzy, fachowcem w tym, czym zajmuje się zawodowo, oraz – po prostu – wspaniałym, dobrym, uczciwym człowiekiem. Dlatego właśnie jest moim Przyjacielem.

Nie zachowałem się najlepiej. Zachowałem się, według współczesnej, modnej nomenklatury, zapewne: asertywnie, seksistowsko i totalnie – kompromitująco. Zapytałem: „Męskich nie było?”. Spąsowiał i zagonił mnie do stołu. Kiedy już minęły przewidziane mililitry szlachetnych napojów i dekagramy jeszcze szlachetniejszych serów i marynat, pociągnął mnie za rękaw i półgłosem zapytał: „Aż tak źle? Mówią, że to najlepszy model…”.

„Mówią”. Jesteśmy bombardowani terabajtami wytworów wyobraźni tych, którzy chcą nam coś sprzedać, by utrzymać rodzinę, zapłacić za prywatną szkołę dzieci i wysłać żonę na Malediwy. Jasne, przesadzam, ale niewiele. Dobry gust to pojęcie bardzo względne, ale nie stracone. Dowody na tę tezę krzyczą dokoła: ludzie masowo zaczynają szukać rzeczy i przeżyć, które nie są „modne”, tylko takich, które im odpowiadają. Nie wielkoseryjnych, tylko wytworzonych przez „pana Józia” czy „panią Mariannę”. To jest zew gustu. Tak było, jest i będzie, bo każda owca w stadzie ma jednak swoje indywidualne upodobania.

Odrzucić reklamy? Odciąć się od świata? Zamknąć się w kręgu swoich upodobań? W życiu! Wręcz przeciwnie! Poznawać, odrzucać, akceptować, wiedzieć i bywać! Inaczej nasz gust nie ma szans się ukształtować. A ma być nasz, bo to nasze prawo. Jeszcze jedno: narzucanie naszego gustu komuś nie jest złem. Może być nawet dobrem. Tyle że: nie wystawiajmy na parapety głośników, transmitujących pracę kruszarki żwiru, co uważamy za muzykę, i nie zamawiajmy billboardów, na widok których powieki od wewnątrz rogowacieją. Może lepiej zapytać kogoś, a jeszcze lepiej – kilku „kogosiów”, co jest „w dobrym guście”? Tylko – kogo? „Dobre pytanie…”, jak mawiają politycy, którzy nie wiedzą, co odpowiedzieć…

tekst Maciej Wijatkowski | foto Beata Wijatkowska, Jo Round/ Unsplash

Maciej Wijatkowski – ur. w 1962 r. w Lublinie. Filolog angielski, publicysta lotniczy, autor wielu tekstów, w tym felietonów, reżyser i autor programów tv, aktor estradowy. Były członek „Bractwa Satyrycznego LOŻA 44”.

Zostaw komentarz