Drewniany młyn w Kiełczewicach Maryjskich jest jednym z kilku młynów na Bystrzycy, jakie znajdują się w gminie Strzyżewice. Liczy sobie sto lat. Malowniczo wpisuje się w krajobraz otaczający piętrzącą się w tym miejscu rzekę. Ale prawdopodobnie już niedługo. Z każdym rokiem coraz bardziej niszczeje, coraz więcej go ubywa.
Zadaniem młynów wodnych było wykorzystanie siły naporu przepływającej wody do wprawienia w ruch poprzez koło wodne maszyn mielących ziarna. Bystrzyca w swoim górnym biegu ma wartki nurt, co stwarza warunki na funkcjonowanie w takich miejscach młynów wodnych. Nic więc dziwnego, że na terenie gminy znajduje się ich aż siedem. Młyn w Kiełczewicach Maryjskich początkowo działał jako klasyczny młyn wodny, po modernizacji zyskał napęd elektryczny. W taki sposób przetwarzał mąkę do początku lat 90. XX wieku. Architektura budynku jest charakterystyczna dla innych młynów w okolicy – ze względu na usytuowanie został wzniesiony na drewnianych palach. Jeszcze kilkanaście lat temu na jednej ze ścian widoczna była tabliczka „usługi młynarskie”. Dziś deski wyblakły, okna nie mają szyb, konstrukcja obiektu zaczyna się pochylać. Niestety, na każdym kroku widać postępującą degradację. A mimo to młyn zaznał nieco więcej szczęścia niż inne tego typu obiekty na Lubelszczyźnie. Jako młyn z posiwiałego drewna został opisany w bajce Ewy Kołaczkowskiej opowiadającej o krasnalach, które uwarzyły młynarce kluski, która znalazła się w książce zatytułowanej „Dwunastu przyjaciół Muszki”. Autorka pochodziła z rodziny ziemiańskiej związanej z położonymi niedaleko Kiełczewic Strzyżewicami. Tam spędziła część dzieciństwa, tam mieszkała podczas okupacji niemieckiej, kiedy zaangażowała się w pomoc Armii Krajowej oraz wysyłkę paczek żywnościowych do obozów koncentracyjnych. Jesienią 1944 roku podzieliła los większości polskich ziemian i musiała opuścić Strzyżewice. Zamieszkała w Warszawie, gdzie tworzyła do śmierci w 1985 roku. Jej dorobek to liczne utwory dla młodzieży oraz tłumaczenia literatury anglosaskiej. Tym, co charakteryzuje jej twórczość, jest powrót do rodzinnych stron, opisywanie przyrody i lokalnej tradycji.
Młyn nad Bystrzycą ujmuje urodą i pewnego rodzaju majestatem. Wpisany w płynącą obok rzekę, niewielki mostek i liczne drzewa wygląda jak doskonale skomponowany kadr realistycznego obrazu.
tekst Marta Mazurek
foto Marek Podsiadło
Czytaj też: Wybierz #KierunekLubelskie