fbpx

Morderca z hotelu Victoria

17 marca 2021
778 Wyświetleń

Na stole stała butelka drogiego, francuskiego szampana. Nie mieli już okazji jej wypić. Zostali skuci przez policjantów kajdankami i wyprowadzeni z hotelu.

W dwudziestoleciu międzywojennym lubelski hotel Victoria przy Krakowskim Przedmieściu 40 gościł m.in. Helenę Modrzejewską i Józefa Piłsudskiego. W 1918 r. w budynku hotelowym utworzono rząd Ignacego Daszyńskiego. Ale zatrzymywały się w nim nie tylko wybitne osobistości. Swego czasu w Victorii ukrywał się poszukiwany przez policję morderca.

Kto strzelał?

10 grudnia 1930 r. Abram Lindenbaum, właściciel składu drzewnego w Zaklikowie, wybrał się w interesach do wsi Irena. Zamierzał kupić las. Zabrał ze sobą 1500 zł. Nie wrócił do domu i nie dał znaku życia. Rodzina zgłosiła na policji zaginięcie Lindenbauma.

Ekipa śledcza pod kierownictwem komendanta posterunku w Zaklikowie udała się do Ireny na poszukiwania kupca. Ustalono, że Lindenbaum chodził po lesie, pytając, do kogo on należy. Poinformowany, że jest to własność zamożnego gospodarza Głuchowskiego, powiedział, że pójdzie do niego. Wiedział, gdzie tamten mieszkał, bo już wcześniej się z nim kontaktował. Jednak Głuchowski zaprzeczył, że odwiedzał go żydowski kupiec. Stwierdził to z całą stanowczością.

Nie można było wykluczyć, że Lindenbaum z jakichś powodów zrezygnował z kupna lasu, ale wydawało się to mało prawdopodobne. Przecież przyjechał z pieniędzmi, oglądał las i mówił, że idzie do Głuchowskiego.

Kilka godzin później policja znalazła zmasakrowane ciało Abrama Lindenbauma na terenie działki leśnej, należącej do Głuchowskiego. Sprowadzono lekarza, który przeprowadził badanie pośmiertne zwłok. Okazało się, że przedsiębiorca drzewny zginął na skutek postrzału oddanego z broni myśliwskiej z bliskiej odległości. Kula trafiła go w szyję, a następnie rozsadziła głowę i część kręgosłupa. W portfelu Lindenbauma znaleziono większą część gotówki, którą wziął z myślą o transakcji. Brakowało jednak kilkudziesięciu złotych.

Smak prawdziwego szampana

Tego samego dnia, kiedy Lindenbaum pojechał w interesach do Ireny i nie wrócił do domu, w lobby lubelskiego hotelu Victoria zjawiła się para młodych ludzi: mężczyzna i kobieta. Mieli niewielki bagaż. Wyglądali na przybyszów z prowincji, szukających taniego noclegu. Zapytali recepcjonistę, ile kosztuje hotelowa doba.

Jednak cena nie wypłoszyła ich na ulicę. Mężczyzna oświadczył, że chce wynająć pokój na kilka dni. Gdy recepcjonista zapytał: „a czy szanowny pan ma pieniążki?”, po wielkopańsku rzucił na ladę plik banknotów. Zażyczył sobie do numeru butelkę szampana.

– A jakiego szampana pan sobie winszuje?

– Jak to jakiego? Francuskiego, rzecz jasna – odpowiedział, po czym objął dziewczynę i udał się z nią do numeru.

W kolejnych dniach zamawiali najdroższe trunki i potrawy. I to było trochę dziwne. Obsługa hotelu była przyzwyczajona do nieliczących się z groszem gości, jednak rozrzutni byli przede wszystkim oficerowie, dyrektorzy, znani artyści, zamożni przedsiębiorcy – słowem elity. Natomiast ci sprawiali wrażenie chłopa i chłopki, którzy pierwszy raz znaleźli się w większym mieście. Nawet jeśli mieli pieniądze ze sprzedaży krowy lub wieprzka, to czy nie było zastanawiające, że tak bezmyślnie je trwonili?

Śledczy postanowili ponownie przesłuchać Głuchowskiego. Wszak to na jego ziemi znaleziono zwłoki. Zapytali go między innymi o najstarszego syna, Tomasza. Gospodarz zmieszał się i pobladł. Odparł, że syn kilka dni temu wyjechał. Ojciec nie wiedział gdzie, bo też nie dopytywał. Tomasz był dorosłym mężczyzną, mógł robić, co chciał, nie pytając rodziców o zgodę.

Okazało się, że po raz ostatni widziano go we wsi 10 grudnia, a więc w dniu morderstwa Abrama Lindenbauma. Policja uznała ten zbieg okoliczności za podejrzany.

Wszczęto poszukiwania Tomasza Głuchowskiego. Informacja dotycząca przypuszczalnego miejsca jego pobytu nadeszła z kolei. Zawiadowca pociągu do Lublina zeznał, że mężczyzna łudząco podobny do poszukiwanego podróżował tym składem. Był z dziewczyną. Wysiedli w Lublinie na Dworcu Głównym.

Za biedna, żeby być kochana

Policja przypuszczała, że zatrzymali się w jakimś niedrogim domu noclegowym. Sprawdzano te miejsca, jednak Głuchowskiego i jego towarzyszki w nich nie było. W związku z tym wywiadowcy policyjni zaczęli rozpytywać w lepszych hotelach w śródmieściu. Recepcjonista z Victorii powiedział o dziwnej parze, która przez dwa dni przepuściła na szampana i raki w sosie koperkowym ponad 50 zł.

Uzbrojona ekipa policji weszła do zajmowanego przez nich pokoju, gdzie zatrzymała 25-letniego Tomasza Głuchowskiego i 19-letnią Helenę Kamińską. Odstawiono ich do aresztu. Podczas przesłuchania Głuchowski przyznał się do zastrzelenia Abrama Lindenbauma.

Kochał Helenę, ona jego też. Niestety, starzy Głuchowscy nie akceptowali dziewczyny. Była dla nich za biedna. Nie zgodzili się na ślub syna, nawet gdy powiedział im, że Kamińska jest z nim w ciąży. Powiedzieli, żeby radzili sobie sami.

10 grudnia Tomasz Głuchowski wziął strzelbę i poszedł do lasu. Tłumaczył, że chciał ustrzelić sarnę. Na leśnej drodze zobaczył żydowskiego kupca, który namawiał jego ojca, by sprzedał mu część lasu. Wywnioskował, że Lindenbaum ma przy sobie sporo gotówki. Postanowił go zabić i obrabować. Dzięki temu będzie mógł uniezależnić się od rodziców, a to pozwoli mu poślubić Helenę. Ruszył za kupcem, w pewnym momencie strzelił mu w głowę. Mężczyzna zginął na miejscu. Głuchowski znalazł w portfelu Lindenbauma znaczną kwotę. Ale zabrał tylko 80 zł. Spieszył się i nie zajrzał do drugiej przegródki, gdzie było o wiele więcej pieniędzy.

Spakował się i poszedł po Helenę. Nie powiedział jej, co zrobił. Oznajmił jedynie, że zdobył pieniądze i prosił, żeby pojechała z nim do Lublina. Zamieszkają gdzieś kątem, a on poszuka pracy. Do domu już nie wrócą.

Kara za grzechy

Zanim skończyła się podróż pociągiem, jego zapał wyparował. Podczas przesłuchania Głuchowski wyznał, że domyślał się, że policja jest na jego tropie i pozostaje tylko kwestią czasu, kiedy go dopadną i wtrącą za kraty.

– Zapragnąłem bodaj przez dzień albo dwa zakosztować wolności i cieszyć się nią z ukochaną kobietą – zeznał. Dlatego wynajął pokój w Victorii. Słyszał, że to najelegantszy hotel w mieście.

Tomasz Głuchowski odpowiedział za morderstwo przez Sądem Okręgowym w Lublinie. Przed procesem wziął w areszcie ślub z Heleną Kamińską. Zawarcie małżeństwa nie uchroniło go przed surową karą. Pod koniec maja 1931 r. zbrodniarz został skazany na 15 lat ciężkiego więzienia z pozbawieniem praw obywatelskich.

9 września 1939 hotel Victoria został zbombardowany przez Luftwaffe w trakcie nalotu na Lublin. W okresie PRL, w miejscu, gdzie stał, zbudowano Państwowy Dom Towarowy. W 2016 r. w czasie przebudowy placu Litewskiego odkryto fundamenty hotelu.

Tekst: Mariusz Gadomski

Foto: Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. H. Łopacińskiego w Lublinie

Zostaw komentarz