Nowe technologie, bogacenie się społeczeństwa, a także rozwój aglomeracji miejskich zmieniają sytuację mobilności. O tym, w jaki sposób Lublin przygotowuje się do tych zmian – z Arturem Szymczykiem, zastępcą prezydenta Lublina do spraw inwestycji i rozwoju rozmawia Piotr Nowacki, foto Marek Podsiadło, UM.
– W jaki sposób miasto przygotowuje się do przyjęcia nowej mobilności?
– Mówiąc w tym kontekście o Lublinie, należy wspomnieć, jak to się zaczęło. Trzeba przypomnieć, że nasze miasto jest jednym z nielicznych ośrodków miejskich w Polsce, w którym został utrzymany transport niskoemisyjny – czyli trolejbusy, którego trakcja jest zasilana przez prąd. W pewnym sensie jesteśmy liderem. Oprócz Lublina trolejbusy jeżdżą jeszcze tylko w Gdyni i Tychach. W Lublinie pierwszy trolejbus wyjechał na trasę latem 1953 roku.
– Nowa elektromobilność to bardziej moda czy konieczność?
– W tym wypadku moda i konieczność uzupełniają się. Moda popularyzuje problematykę, a konieczność pozwala bardziej skutecznie działać. W tym celu podjęliśmy szereg kroków. W ostatnim czasie znacznie rozbudowaliśmy sieć trakcji trolejbusowych – obecnie mamy ponad 60 km linii. Trzeba też nadmienić, że prawie cały tabor miejskiej komunikacji jest taborem nowoczesnym, w którym cały czas stawiamy na rozwój taboru niskoemisyjnego w oparciu o trolejbusy. Spełniamy już w tym momencie bardzo rygorystyczne warunki, jakie narzuca ustawa o elektromobilności, dzięki temu, że trolejbusy są traktowane jako pojazdy elektryczne. Właśnie rozstrzygamy przetarg na budowę pierwszej profesjonalnej ładowarki na potrzeby komunikacji miejskiej oraz zakontraktowanie autobusów elektrycznych, które powinny się pojawić w Lublinie w 2021 roku. Te działania w dużej mierze zapobiegną też tworzeniu się smogu.
– A jakie są Państwa pomysły na rozwiązanie problemu zakorkowanego centrum miasta?
– Problem wynika z układu urbanistycznego Lublina, nie ma możliwości, żeby np. poszerzyć ulicę Narutowicza, ale możemy odciążyć śródmieście od nadmiernego ruchu. Teraz skupiamy się na budowach węzłów przesiadkowych typu Park&Ride usytuowanych na obrzeżach Lublina, żeby zachęcać m.in. mieszkańców okolicznych miejscowości, aby zostawiali samochody na specjalnie wydzielonych parkingach i dojeżdżali do pracy w centrum komunikacją miejską. Pierwszy z parkingów już działa na Choinach.
– Jakie korzyści wynikają dla osób, które zostawiają samochody na takich parkingach?
– Po pierwsze, te parkingi są objęte nadzorem lub monitoringiem. Oczywiście parkowanie na tym terenie jest darmowe, a jak wiadomo, w centrum obowiązuje strefa płatnego parkowania i nie będzie ona taniała, wręcz przeciwnie. Tak więc to również powinno być zachętą. Pracujemy też nad projektem biletu elektronicznego, który powinniśmy w ciągu dwóch lat wdrożyć. To z kolei pozwala nam na wspieranie i nagradzanie mieszkańców za zostawianie samochodu na tego typu parkingach. Na przykład ktoś zostawia samochód i może dostać pewien bonus na karcie miejskiej na bilet czy na inne usługi miejskie. Ale to wszystko jest dopiero na etapie wstępnych ustaleń.
– Jaka jest informacja zwrotna dotycząca uruchomienia parkingu na Choinach?
– Przede wszystkim są to kwestie finansowe. Użytkownicy dojeżdżający na Choiny spoza miasta policzyli, że w skali roku jest to oszczędność prawie 2 tysięcy złotych, To jest bonus, który można w coś zainwestować. Drugą kwestią jest czas, który do tej pory kierowcy tracili na stanie w korkach. Więc korzyść jest po stronie i kierowców, i miasta, ale zostaje jeszcze edukowanie społeczeństwa, tak aby kierowcy nie bali się korzystać z tego typu parkingu i aby dojazd do pracy był bardziej opłacalną i atrakcyjną alternatywą niż jazda samochodem – szczególnie spalinowym.
– Ile docelowo miasto przewiduje wybudować takich parkingów?
– Planujemy cztery parkingi typu Park&Ride, m.in. przy ul. Żeglarskiej, al. Kraśnickiej, ul. Osmolickiej oraz na Felinie. Staramy się na każdym wylocie z miasta takie miejsce zorganizować.
– Ustawodawca wprowadził możliwość podnoszenia opłat parkingowych. Prawdopodobnie wiele samorządów z tego skorzysta, czy Lublin także się do tego przymierza? Na ile zniechęca to kierowców do przemieszczania się samochodami w granicach centrum?
– Przymierzamy się do zwiększenia opłat, natomiast w tej chwili nie mamy zamiaru wykorzystywać tego mechanizmu, który daje nam przepis prawny i który mówi o tak zwanej strefie śródmiejskiej. Ustawa daje nam możliwość podniesienia stawek nawet do 9 zł za godzinę. Opieramy się na dotychczasowych regulacjach prawnych, które odnoszą się do minimalnego wynagrodzenia, z którego wyliczamy 0,15% i obecnie to w tym kierunku idziemy. De facto przenosimy zapisy do nowych regulacji w oparciu o dotychczasowe przepisy, uważając, że nie jesteśmy jeszcze przygotowani i nie możemy tych stawek tak mocno podnosić w górę.
– Czy miasto planuje powiększyć strefę parkingową?
– Nasze myślenie idzie w innym kierunku – przygotowujemy uchwałę o nowych stawkach dla strefy, ale utrzymujemy jej granice w obecnym wymiarze. Bardziej skupiamy się na zarządzaniu ruchem i nad zmianą organizacji ruchu.
– A jaka jest propozycja dla właścicieli samochodów elektrycznych? Co się będzie działo w zakresie samochodów hybrydowych? Czy będą traktowane w inny sposób niż samochody spalinowe?
– Generalnie bardzo chcemy wyakcentować i powiązać ulgi, które będą przysługiwały mieszkańcom, nie tylko wynikające z samego zamieszkiwania w Lublinie, ale też związane z płaceniem podatków w naszym mieście. Co do samochodów hybrydowych – zależy mi na tym, żeby w zakresie carsharingu utrzymać zwolnienie samochodów hybrydowych z opłat parkingowych, bo wydaje mi się, że im więcej samochodów jest współdzielonych, tym mniej jest samochodów indywidualnych, które są głównym problemem korków w centrum Lublina.
– Czy uważa Pan, że zmiana sposobu nowego wymiaru mobilności wiąże się również ze zmianą mentalności mieszkańców Lublina, tak aby użytkownik chciał wsiąść do tego typu samochodu?
– To wynika z dwóch elementów. Po pierwsze z przymusu ekonomicznego. Drugą kwestią rzeczywiście jest element edukacyjny. Prowadzimy i będziemy nadal rozwijać edukację dotyczącą tej tematyki w szkołach. Uważamy, że trzeba pokładać nadzieje w dzieciach, które od małego wyrabiają w sobie pewnego rodzaju nawyki, np. akcje typu „Rowerowy maj” – czyli dojeżdżanie do szkoły rowerem, hulajnogą lub korzystanie z innych możliwości przemieszczania się po mieście. Stale pracujemy nad możliwością alternatywnego przemieszczania się po mieście nie tylko najmłodszych.