fbpx

O skali nowej elektromobilności

30 grudnia 2019
852 Wyświetleń

Nowe technologie, bogacenie się społeczeństwa, a także rozwój aglomeracji miejskich zmieniają sytuację mobilności. O tym, w jaki sposób Lublin przygotowuje się do tych zmian – z Arturem Szymczykiem, zastępcą prezydenta Lublina do spraw inwestycji i rozwoju rozmawia Piotr Nowacki, foto Marek Podsiadło, UM.

 

W jaki sposób miasto przygotowuje się do przyjęcia nowej mobilności?

 

– Mówiąc w tym kontekście o Lublinie, należy wspomnieć, jak to się zaczęło. Trzeba przypomnieć, że nasze miasto jest jednym z nielicznych ośrodków miejskich w Polsce, w którym został utrzymany transport niskoemisyjny – czyli trolejbusy, którego trakcja jest zasilana przez prąd. W pewnym sensie jesteśmy liderem. Oprócz Lublina trolejbusy jeżdżą jeszcze tylko w Gdyni i Tychach. W Lublinie pierwszy trolejbus wyjechał na trasę latem 1953 roku.

 

Nowa elektromobilność to bardziej moda czy konieczność? 

 

– W tym wypadku moda i konieczność uzupełniają się. Moda popularyzuje problematykę, a konieczność pozwala bardziej skutecznie działać. W tym celu podjęliśmy szereg kroków. W ostatnim czasie znacznie rozbudowaliśmy sieć trakcji trolejbusowych – obecnie mamy ponad 60 km linii. Trzeba też nadmienić, że prawie cały tabor miejskiej komunikacji jest taborem nowoczesnym, w którym cały czas stawiamy na rozwój taboru niskoemisyjnego w oparciu o trolejbusy. Spełniamy już w tym momencie bardzo rygorystyczne warunki, jakie narzuca ustawa o elektromobilności, dzięki temu, że trolejbusy są traktowane jako pojazdy elektryczne. Właśnie rozstrzygamy przetarg na budowę pierwszej profesjonalnej ładowarki na potrzeby komunikacji miejskiej oraz zakontraktowanie autobusów elektrycznych, które powinny się pojawić w Lublinie w 2021 roku. Te działania w dużej mierze zapobiegną też tworzeniu się smogu.

 

A jakie są Państwa pomysły na rozwiązanie problemu zakorkowanego centrum miasta?

 

– Problem wynika z układu urbanistycznego Lublina, nie ma możliwości, żeby np. poszerzyć ulicę Narutowicza, ale możemy odciążyć śródmieście od nadmiernego ruchu. Teraz skupiamy się na budowach węzłów przesiadkowych typu Park&Ride usytuowanych na obrzeżach Lublina, żeby zachęcać m.in. mieszkańców okolicznych miejscowości, aby zostawiali samochody na specjalnie wydzielonych parkingach i dojeżdżali do pracy w centrum komunikacją miejską. Pierwszy z parkingów już działa na Choinach.

 

Jakie korzyści wynikają dla osób, które zostawiają samochody na takich parkingach?

 

– Po pierwsze, te parkingi są objęte nadzorem lub monitoringiem. Oczywiście parkowanie na tym terenie jest darmowe, a jak wiadomo, w centrum obowiązuje strefa płatnego parkowania i nie będzie ona taniała, wręcz przeciwnie. Tak więc to również powinno być zachętą. Pracujemy też nad projektem biletu elektronicznego, który powinniśmy w ciągu dwóch lat wdrożyć. To z kolei pozwala nam na wspieranie i nagradzanie mieszkańców za zostawianie samochodu na tego typu parkingach. Na przykład ktoś zostawia samochód i może dostać pewien bonus na karcie miejskiej na bilet czy na inne usługi miejskie. Ale to wszystko jest dopiero na etapie wstępnych ustaleń.

 

Jaka jest informacja zwrotna dotycząca uruchomienia parkingu na Choinach?

 

– Przede wszystkim są to kwestie finansowe. Użytkownicy dojeżdżający na Choiny spoza miasta policzyli, że w skali roku jest to oszczędność prawie 2 tysięcy złotych, To jest bonus, który można w coś zainwestować. Drugą kwestią jest czas, który do tej pory kierowcy tracili na stanie w korkach. Więc korzyść jest po stronie i kierowców, i miasta, ale zostaje jeszcze edukowanie społeczeństwa, tak aby kierowcy nie bali się korzystać z tego typu parkingu i aby dojazd do pracy był bardziej opłacalną i atrakcyjną alternatywą niż jazda samochodem – szczególnie spalinowym.

 

Ile docelowo miasto przewiduje wybudować takich parkingów?

 

– Planujemy cztery parkingi typu Park&Ride, m.in. przy ul. Żeglarskiej, al. Kraśnickiej, ul. Osmolickiej oraz na Felinie. Staramy się na każdym wylocie z miasta takie miejsce zorganizować.

 

Ustawodawca wprowadził możliwość podnoszenia opłat parkingowych. Prawdopodobnie wiele samorządów z tego skorzysta, czy Lublin także się do tego przymierza? Na ile zniechęca to kierowców do przemieszczania się samochodami w granicach centrum?

 

– Przymierzamy się do zwiększenia opłat, natomiast w tej chwili nie mamy zamiaru wykorzystywać tego mechanizmu, który daje nam przepis prawny i który mówi o tak zwanej strefie śródmiejskiej. Ustawa daje nam możliwość podniesienia stawek nawet do 9 zł za godzinę. Opieramy się na dotychczasowych regulacjach prawnych, które odnoszą się do minimalnego wynagrodzenia, z którego wyliczamy 0,15% i obecnie to w tym kierunku idziemy. De facto przenosimy zapisy do nowych regulacji w oparciu o dotychczasowe przepisy, uważając, że nie jesteśmy jeszcze przygotowani i nie możemy tych stawek tak mocno podnosić w górę. 

 

Czy miasto planuje powiększyć strefę parkingową?

 

– Nasze myślenie idzie w innym kierunku – przygotowujemy uchwałę o nowych stawkach dla strefy, ale utrzymujemy jej granice w obecnym wymiarze. Bardziej skupiamy się na zarządzaniu ruchem i nad zmianą organizacji ruchu.

 

A jaka jest propozycja dla właścicieli samochodów elektrycznych? Co się będzie działo w zakresie samochodów hybrydowych? Czy będą traktowane w inny sposób niż samochody spalinowe?

 

– Generalnie bardzo chcemy wyakcentować i powiązać ulgi, które będą przysługiwały mieszkańcom, nie tylko wynikające z samego zamieszkiwania w Lublinie, ale też związane z płaceniem podatków w naszym mieście. Co do samochodów hybrydowych – zależy mi na tym, żeby w zakresie carsharingu utrzymać zwolnienie samochodów hybrydowych z opłat parkingowych, bo wydaje mi się, że im więcej samochodów jest współdzielonych, tym mniej jest samochodów indywidualnych, które są głównym problemem korków w centrum Lublina.

 

Czy uważa Pan, że zmiana sposobu nowego wymiaru mobilności wiąże się również ze zmianą mentalności mieszkańców Lublina, tak aby użytkownik chciał wsiąść do tego typu samochodu?

 

– To wynika z dwóch elementów. Po pierwsze z przymusu ekonomicznego. Drugą kwestią rzeczywiście jest element edukacyjny. Prowadzimy i będziemy nadal rozwijać edukację dotyczącą tej tematyki w szkołach. Uważamy, że trzeba pokładać nadzieje w dzieciach, które od małego wyrabiają w sobie pewnego rodzaju nawyki, np. akcje typu „Rowerowy maj” – czyli dojeżdżanie do szkoły rowerem, hulajnogą lub korzystanie z innych możliwości przemieszczania się po mieście. Stale pracujemy nad możliwością alternatywnego przemieszczania się po mieście nie tylko najmłodszych.

 

 

 

 

 

Zostaw komentarz