Z Dariuszem Jodłowskim, biznesmenem, prezesem zarządu Pracodawców Lubelszczyzny „Lewiatan”, miłośnikiem motocykli, narciarstwa i placków ziemniaczanych oraz właścicielem bodaj największej kolekcji srebrnych łyżeczek do kawy, rozmawia Marta Mazurek, foto Robert Pranagal i Marek Podsiadło.
Kiedy nabył Pan swój pierwszy motocykl? Na 40 czy na 50 urodziny?
– Nic z tych rzeczy. Nie dam się wkręcić w kryzys wieku średniego (śmiech). Motocykle od zawsze kojarzą mi się z filozofią easy rider i przestrzenią, jaką dzięki temu można poczuć. Wiosna, lato, jesień są przesycone zapachami. Ale ich intensywność jest możliwa do odczucia tylko podczas jazdy motocyklem. To jest przeżycie i fantastyczny reset. Jak nam czas pozwala, jeździmy ze znajomymi do Biłgoraja czy Kazimierza na krótkie wypady. Poza tym Lubelszczyzna jest piękna. Nie ma drugich takich widoków.
A łyżeczki do kawy?
– To jest moja pasja od dawna. Uwielbiam targi staroci, gdziekolwiek jestem w Polsce czy na świecie, pierwsze, o co pytam, to właśnie o pchle targi. To już rytuał. Od zawsze coś kolekcjonowałem. Zaczynałem od modeli starych samochodów, które ciągle mam. Ale od lat moją fascynacją jest historia i
”struktura” stołu. Dziś w użyciu jest zaledwie kilka podstawowych rodzajów sztućców i tyle samo naczyń. Tymczasem przed wojną zastawa stołowa liczyła ponad 150 elementów. Kultura stołu z tamtych czasów to w ogóle jest fascynująca wiedza. W mojej kolekcji większą część stanowią srebrne łyżeczki do espresso, których mam już ponad tysiąc. Moja żona śmieje się, że jak chcę kogoś zniechęcić do przedłużenia wizyty, to zaczynam mu pokazywać swoje zbiory.
Co Pan wybiera – grzyby czy placki ziemniaczane?
– Proszę mnie nie stawiać pod murem (śmiech). W tym przypadku nie ma alternatywy. Sam zbieram grzyby, nigdy ich nie myję, przez wodę tracą cały zapach. Czyszczę je nożykiem, każdego po kolei, potem je podsmażam i duszę. Kilka godzin przygotowań, ale smak jest nieoceniony. Jeśli chodzi o placki, to najlepsze robi moja mama. To jest nie do opisania, jak one smakują. Kiedy zapach przedostaje się na klatkę schodową, sąsiedzi wpadają na degustację. Są wyjątkowe, nie można się im oprzeć.
Okazuje się, że wszystkie rodzaje aktywności, jak uprawianie sportów, ogrodu czy odwiedzanie targów staroci, są spójne i przydają się w prowadzeniu własnego biznesu.
– Rzeczywiście, wspólnymi cechami ludzi przedsiębiorczych są aktywność i pasja. Zdecydowana większość przedsiębiorców, również tych lubelskich, to właśnie takie osoby. Pasję żeglarską i narciarską z powodzeniem łączymy w PL „Lewiatan” z poważną rywalizacją sportową – nasze lubelskie załogi wygrywają regaty organizowane przez Konfederację Lewiatan na Mazurach czy na akwenach Chorwacji. Nasi przedsiębiorcy najczęściej stają również na podium w zawodach narciarskich, np. podczas organizowanego przez nas corocznego wyjazdu integracyjnego do Civetty we Włoszech.
A jak scharakteryzować przeciętnego przedsiębiorcę z Lubelszczyzny? Jego sposób działania, mentalność, rodzaj wyobraźni…
– Myślę, że generalnie wszystkich przedsiębiorców można w uproszczeniu podzielić na dwie grupy: „przedsiębiorców transformacji” oraz „wchodzących w biznes”. Przedsiębiorcy transformacji to ludzie pozytywnie zakręceni, uparci, konsekwentni i pracowici. Dochodzili do obecnej pozycji latami, małymi krokami, ciężką organiczną pracą. Z drugiej strony są również osoby „wchodzące w biznes”, charakteryzujące się rewolucyjnym podejściem, swoistą agresywnością oraz ciągłym poszukiwaniem luk rynkowych. Są to również osoby bardzo dobrze wykształcone, znające języki obce, pełne innowacyjnych pomysłów oraz otwarte na rynki globalne.
Pracodawcy Lubelszczyzny „Lewiatan” to „dziecko” prężnie działającej ogólnopolskiej organizacji Konfederacja Lewiatan, którą od początku kieruje Henryka Bochniarz. Mało kto zdaje sobie sprawę, że jest to nie tylko środowisko biznesu, ale że ma także możliwość wpływania na naszą gospodarczą rzeczywistość.
– Konfederacja Lewiatan jest przede wszystkim aktywnym uczestnikiem Komisji Trójstronnej do spraw Społeczno-Gospodarczych (obecnie Rad Dialogu Społecznego), stanowiącej forumdialogu społecznego prowadzonego dla godzenia interesów pracowników, pracodawców oraz dobra publicznego. Skutecznie zabiega o lepsze prawo dla polskich przedsiębiorców, co roku aktualizuje i przygotowuje Czarną Listę Barier dla rozwoju przedsiębiorczości. Spośród wielu istotnych dla przedsiębiorców kwestii, o które lobbowała i walczyła z dobrym skutkiem, wymienić należy m.in. 19% podatek CIT od działalności gospodarczej czy niższy VAT na budownictwo mieszkaniowe. Pomimo tego, że Konfederacja Lewiatan działa na rzecz przedsiębiorców, to tak naprawdę działa ona również na rzecz całego społeczeństwa. Rozwój przedsiębiorczości bezpośrednio przekłada się przecież na powstawanie nowych miejsc pracy.
Podobno dla rzeczy ważnych jest Pan w stanie poruszyć niebo i ziemię. Jak dużą ma Pan satysfakcję, kiedy przemieszcza się Pan ekspresówką z Lublina w kierunku Warszawy?
– Dużą. A wszystko zaczęło się w Radzie Przedsiębiorców Lubelszczyzny. Razem ze znajomymi postanowiliśmy zareagować na wiadomość o tym, że wybudowanie drogi szybkiego ruchu z Lublina do Warszawy zostało skreślone z listy priorytetów. To była szybka akcja, bo nie było na co czekać. Dołączyło się do nas wiele organizacji i osób prywatnych. W Warszawie pojawiły się z nami różne środowiska, nie tylko przedsiębiorcy, ale i związkowcy, środowiska kultury i akademickie. No i wygraliśmy. Okazuje się, że trzeba walczyć o swoje i głośno krzyczeć. Efekt już znamy. Muszą być drogi, bo to jest początek krwioobiegu gospodarki. Furmankami będziemy doganiać świat? Drogi i lotnisko – to podstawa.
Średnia wieku przedsiębiorców należących do PL „Lewiatan” jest dość wysoka. Młodym ludziom niekoniecznie musi się to kojarzyć ze start-upami i innymi możliwościami wejścia w biznes.
– Zawsze będę powtarzał, że warto być częścią takiego gremium. Przede wszystkim, warto budować siłę organizacji, która reprezentuje interesy przedsiębiorców w walce z silną machiną administracji państwowej i wpływowymi związkami zawodowymi. Przedsiębiorca działający w pojedynkę nie ma szans. Do naszej organizacji należą również młodzi ludzie i mamy im dużo do zaoferowania. Pomagamy im rozwijać się i nawiązywać nowe kontakty. Organizujemy różnego rodzaju szkolenia, warsztaty oraz spotkania z administracją lokalną. W sumie skupiamy lubelskich przedsiębiorców o różnej wielkości, działających w różnych branżach. I właśnie ta różnorodność stanowi o sile i potencjale naszego związku. Z kolei integracja umożliwia wypracowanie wspólnego stanowiska.
Zdaniem przeciętnego obserwatora rozwój biznesu w dużej mierze opiera się na dofinansowaniu z Unii Europejskiej. Ale to nie do końca tak jest.
– Mało kto zdaje sobie sprawę, jakie wyzwania i ryzyka stoją przed przedsiębiorcami, których często postrzega się tylko przez pryzmat ich majętności, czyli de facto owocu ich ciężkiej pracy i zaradności. A tak naprawdę ich decyzje inwestycyjne jakże często okupione są olbrzymimi wyrzeczeniami, a zaciągnięte kredyty – zastawami całego posiadanego majątku i własnych domów. Dopiero po kilku latach dostrzegamy, że w Lublinie pojawiła się lub rozrosła jakaś rodzima firma, stworzyła miejsca pracy i zmieniła krajobraz naszego miasta, tak jak chociażby Galeria Gala, Galeria Olimp, Aliplast czy Mega Meble. Powstają nowe hotele oraz całe osiedla mieszkaniowe.
Przedsiębiorcy w okresie dwudziestolecia międzywojennego wiele działali dla osiągnięcia wspólnego celu, czego przykładem była pierwotna funkcja obecnego lubelskiego Grand Hotelu. A Wy? Co zamierzacie zostawić po sobie?
– Rzeczywiście, Hotel Lublinianka, a obecnie Grand Hotel, pierwotnie był gmachem Kasy Pożyczkowej Przemysłowców Lubelskich, a później Kasy Przemysłowców i Rolników Lubelskich w Lublinie. Poprzez udzielanie tanich kredytów Kasa przyczyniała się do podtrzymania działalności lubelskiego przemysłu i rzemiosła. Dodatkowo, piękna kamienica stała się miejscem integracji przedsiębiorców, oferując miejsce do konsumpcji i negocjacji. Pokazuje to, że przedsiębiorcy od zawsze cenili wartość, jaką daje integracja środowiska biznesowego. Teraz także odrestaurowują budynki, w których prowadzą swoje działalności lub budują nowe obiekty. Tu pojawia się również miejsce na społeczną odpowiedzialność biznesu. Przedsiębiorcy tworzą przestrzeń gospodarczą i są odpowiedzialni za utrzymywanie właściwych relacji wewnątrz i wokół tej przestrzeni – z klientami, pracownikami, lokalną społecznością. Osoba odpowiedzialna społecznie w biznesie to taka, która rozumie wagę tych relacji. Marzy mi się wspólna inicjatywa lubelskich przedsiębiorców, jako fundatorów np. obiektu użyteczności publicznej lub stypendium naukowego. Czegoś, co po nas pozostanie i będzie miało ponadczasową wartość.
Nie ma tygodnia bez otwartych dyskusji dotyczących współpracy biznesu i uczelni wyższych jako lekarstwa na ożywienie gospodarki. Dyskusje trwają już kilka lat, a docelowych efektów nie widać.
– Niemal od początku nasza organizacja szuka najlepszych rozwiązań rozwijających tę współpracę. To całe społeczeństwo, a w pierwszej kolejności przedsiębiorcy, tracą na nieefektywności tych relacji. Od lat domagamy się lepszej jakości kształcenia absolwentów szkół wyższych oraz oferty badawczej uczelni – dostosowanej zarówno do potrzeb przedsiębiorców z Lubelszczyzny, jak i całego kraju. Ponad 80% pracujących Polaków związało swoją przyszłość z małymi i średnimi przedsiębiorstwami, a oferta uczelni wyższych jest głównie skierowana do dużych firm. Trudno jest jednak rekomendować proste rozwiązania w tej kwestii, bo takich nie ma. Jako społeczeństwo, musimy wspólnie stymulować środowisko akademickie do dobrych zmian. Moim zdaniem ważna jest konsolidacja lubelskich uczelni wyższych lub chociaż ich wydziałów, katedr, profesjonalizacja marketingu usług badawczych i naukowych, realna współpraca uczelni z organizatorami praktyk i staży – w szczególności w środowisku małych i średnich przedsiębiorstw.
Co zrobić, żeby zdjąć z Lubelszczyzny to nieszczęsne miano Polski B, C, a nawet D ?
– Jest to możliwe i mam nadzieję, że tak się stanie, ale jest to długotrwały proces.Podstawą jest oczywiście wybudowanie odpowiedniej infrastruktury gospodarczej (takiej jak drogi ekspresowe) i społecznej. Należy walczyć z ciasną i zaściankową mentalnością niektórych urzędników, którzy hamują rozwój gospodarczy Lubelszczyzny. Ponadto nasz region musi cały czas poprawiać swoją atrakcyjność inwestycyjną. Bardzo ważne jest przygotowanie terenów pod inwestycje, tworzenie zachęt inwestycyjnych oraz zapewnienie sprawnej obsługi procesu inwestycyjnego. Uważam, że Lublin, jak i cały nasz region, idzie w dobrym kierunku, ale musimy pamiętać, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Żebyzachęcić młodych przedsiębiorców i tych, którzy wyjechali za granicę, do inwestowania i pozostania na Lubelszczyźnie, trzeba wspólnie pracować nad poprawą warunków prowadzenia działalności gospodarczej. Chodzi tu nie tylko o twardą infrastrukturę biznesu: oprócz transportu specjalne strefy ekonomiczne czy sieć szerokopasmową, ale również o przyjazny stosunek urzędników i społeczeństwa do tych odważnych i pracowitych ludzi – współczesnych Wokulskich.
A autorytety? Kierujemy się nimi w tej pracy „u podstaw”, skoro nawiązujemy do idei pozytywizmu?
– Mam taką koncepcję, że dźwignią bylejakości i tandety, jaka nas otacza, jest właśnie brak autorytetów. Niemal każdy powołuje się na Jana Pawła II, ale kiedy pytam moich znajomych, kto z żyjących jest dla nich autorytetem, zalega cisza. Dla mnie bezapelacyjnie jest to prof. Leszek Balcerowicz i to, czego dokonał.
Kiedy podróżuje Pan motocyklem po Lubelszczyźnie, to co jeszcze chodzi Panu po głowie oprócz wdychanych zapachów?
– Jak bardzo zmieniła się rzeczywistość w ciągu zaledwie 25 lat. Ile zmieniło się na dobre. Jak wyglądały obejścia domów wtedy, a jak wyglądają dziś. Pamiętam jak podczas studiów oglądałem z wypiekami na twarzy przywożone przez kogoś z zagranicy foldery z domami na sprzedaż. A dziś wystarczy pojechać na obrzeża Lublina albo przejechać się drogą do Kazimierza. No i perspektywy dla młodych ludzi. Kiedy po ukończeniu Politechniki Lubelskiej poszedłem do swojej pierwszej pracy, do Energopolu, to o takich możliwościach, jakie mają dziś młodzi ludzie, nie śmiałem nawet marzyć. Za naszego życia dokonał się nieprawdopodobny skok. Takiego prezentu jak my nie dostało żadne pokolenie. Jeśli ktoś nie dostrzega tej zmiany, to albo jest ślepy, albo głupi.
Dziękuję za rozmowę.
Dariusz Jodłowski, rocznik 1961. Lublinianin. Prezes firmy Euroal sp. z o.o. zajmującej się projektami architektonicznymi z wykorzystaniem szkła i aluminium oraz współwłaściciel Galerii Wolskiej. Absolwent wydziału budownictwa Politechniki Lubelskiej i SGH w Warszawie. Prezes Pracodawców Lubelszczyzny „Lewiatan” i członek rady głównej Konfederacji Lewiatan. Kolekcjonuje antyki i modele starych samochodów. Pasjonat sztuki, turystyki, narciarstwa i jazdy na chopperze. Zapalony grzybiarz. Jego żona Marzena, również przedsiębiorca budowlaniec, jest jednym z lubelskich morsów. Córka Natalia, była mistrzyni Polski młodzików w pływaniu, jest radcą prawnym w Warszawie.