fbpx

Prawa podstawowe

4 października 2022
500 Wyświetleń

Nie można dać czegoś, czego się nie ma. To prawda pachnąca tautologią. A jednak! Wiele życiowych mielizn wynika z zapoznania tego fundamentalnego prawa. Żyjemy nie tylko na kredyt bankowy – nieustannie wystawiamy czeki, deklarując miłość, przyjaźń i bliskość, którą, i owszem, bardzo chcielibyśmy przeżywać. Możliwość realizacji tych czeków, z iście bankową bezwzględnością, dość szybko weryfikuje rzeczywistość. Promieniujemy radością rodem z taniej reklamy, pokazując całemu światu naszą prywatność na facebooku. Radość zaraża radością, tutaj jednak, jak można się tego spodziewać, fałszywy uśmiech odwzajemniany jest fałszywym polubieniem. Pozujemy na inteligentnych, kalkując cudze poglądy, wchłaniając je jak papkę, bez trudu przeżucia i przetrawienia. Za fasadą kategorycznych sądów wypowiadanych tonem mędrca kryje się jednak kompletny kretyn. Tym mocniej wykrzykujemy nie swoje frazy, im większy w nas lęk, że fasada popęka i dokona się wielka demaskacja. Z braku skłonności do masochizmu używam tu liczby mnogiej – żyjemy, promieniujemy, pokazujemy, pozujemy. Tak naprawdę jednak znam to wszystko z doświadczenia – bo to przecież ja żyję, promieniuję, pokazuję i pozuję. Ten w lustrze to niestety ja.

Nie można dać czegoś, czego się nie ma. Ponieważ rodzimy się nadzy, wszystko co mamy zostało nam dane. Jeśli są w naszym życiu blask prawdy, bliskość, szczery uśmiech i mądrość, jeśli jest w naszym życiu życie – to zawsze jest darowane, nigdy wykreowane.

Istnieją wina będące płynną ikoną obdarowania.

Muscadet z okolic Nantes na zachodzie Francji, książkowo nazywany Melon de Bourgogne, jest szczepem dającym wina o nutach cytrusowych i słonych. W winnicy wymaga dużo pracy, tak by nie tchnął pustką i bezbarwnością. Więcej – aby Muscadet naprawdę pociągał i fascynował, potrzebuje dość specyficznego winiarskiego zabiegu, który nazywany jest leżakowaniem sur lie, czyli nad osadem. Najogólniej rzecz ujmując, polega on na długim (od kilku miesięcy do lat) kontakcie wina z osadem drożdżowym, powstającym po fermentacji. Taka interakcja wzbogaca wino, powoduje, że nabiera kremowości, intensywności, oleistości, aromaty stają się cięższe, wielowymiarowe. Wina długo leżakowane sur lie pięknie rozwijają się w kontakcie z tlenem, dlatego po otwarciu butelki dobrze jest je przelać do dekantera i nie za bardzo schładzać. Dostajemy wtedy bonus, zamiast jednej butelki – kilka, bo z biegiem czasu degustacji doznania smakowe potrafią bardzo się zmieniać. Oczywiście rynek pełen jest tanich, supermarketowych Muscadetów, które są pijalne, dobrze grają z gorącym latem i owocami morza. To dla nich program minimum. Są jednak Muscadety, po wieloletnim dojrzewaniu w podziemnych kadziach, z wybranych siedlisk, jak Clisson, Château-Thébaud, Goulaine, Mouzillon-Tillières czy Vallet, które swoim bogactwem powalają na kolana. Uwodzą nutami pomarańczy, grejpfrutów, ziół, pieprzu, soli, uwodzą paradoksem, bo są i tłuste, i świeże, i kremowe, i ostre jak brzytwa, i soczyste, i taniczne. Oto nieskomplikowany, prostoduszny, szczery młokos, dojrzewa, intrygując oryginalnością, nieprzewidywalnością, tajemniczością bez utraty kwantu swej młodości. Świeci światłem, które otrzymał, jednak nie za darmo, nie lekką ręką. Okupem był przecież czas, największy z darów. Bo nie można dać czegoś, czego się nie ma, i nie można mieć czegoś, czego się nie otrzymało.

tekst Łukasz Kubiak

foto Paul Hanaoka | Unsplash

Zostaw komentarz