Tekst Klaudia Olender
Foto Artur voshack Woszak
Kiedy przygrzeje pierwsze prawdziwie słońce, warto wyruszyć nad wodę, bo wraz z początkiem wiosny rozpoczyna się wielki sezon wędkarski. Nie trzeba daleko wyjeżdżać. Lubelszczyzna, oprócz produkcji owoców miękkich, chmielu czy tytoniu, przoduje w hodowli ryb słodkowodnych i zaliczana jest do regionu o największej liczbie stawów hodowlanych w Polsce.
Każdy, kto choć raz trzymał w ręku wędkę i ze skupieniem obserwował to, co wydarzy się po zarzuceniu haczyka w wodę, doskonale wie, z czym wiąże się ta przygoda. Oprócz sprytu i spostrzegawczości liczą się opanowanie i spokój, bo inaczej początkowe niepowodzenie szybko przerodzi się w nerwicę, a wtedy ciężko „dogadać się z rybami”. Wędkowanie to lekcja cierpliwości i pokory, działa jak medytacja, wyrabia charakter i zmienia sposób patrzenia na świat – w końcu po kilkugodzinnych łowach pierwsza, nawet najmniejsza ryba cieszy tak, jak wygrany na loterii los.
Można śmiało powiedzieć, że historia łowienia ryb wiąże się z początkiem cywilizacji. Już Arystoteles w jednym ze swoich dzieł wspominał o karpiu, poeta Publiusz Owidiusz w poemacie „Sztuka rybołówstwa” nakreślił znane mu techniki wyłowu, z kolei w średniowiecznym anonimowym „Traktacie o łowieniu ryb na wędkę” wędkarstwo zostało rozpatrzone w kategorii sposobu spędzania wolnego czasu, jako rodzaj rozrywki. W Polsce pierwsze stawy hodowlane założyli w tym okresie cystersi i benedyktyni, dla których postne ryby stanowiły główne pożywienie. Na Lubelszczyźnie rozwój hodowli ryb słodkowodnych przypada prawdopodobnie na koniec XVII wieku ‒ w jednym z zachowanych pozwów w lubelskich księgach grodzkich z 14 IV 1689 r. istnieje wzmianka o dwóch stawach rybnych, dzierżawionych przez niejakiego Moszkowicza z Bełżyc, który odpowiadał za konserwację zbiornika wodnego i dostarczanie ryb do dworu. Już od czasów międzywojennych Lubelszczyzna stanowiła drugie pod względem wielkości (ponad 10 tys. ha) zagłębie karpi, jak i innych ryb słodkowodnych w Polsce. Obecnie w skład tego terenu wchodzą m.in. trzy powiaty: lubartowski, parczewski i rycki, objęte działalnością Lokalnej Grupy Rybackiej „W dolinie Tyśmienicy i Wieprza”. Stowarzyszenie to powstało 3 lata temu z inicjatywy Mariana Starownika, ówczesnego starosty lubartowskiego. Dziś zrzesza 69 hodowców, reprezentujących 16 gmin województwa lubelskiego i kilka niezależnych gospodarstw rybackich, a jego głównym celem jest rozwój i promocja miejsc związanych z połowem ryb.
Do obszaru LGR zalicza się ponad 115 akwenów wodnych, pełniących funkcję łowisk, jak i kąpielisk rekreacyjnych. Kameralne dzikie jeziora, stawy, rzeki, kanały, glinianki i żwirowiska, ukryte często pośród malowniczych pól i lasów, to prawdziwy raj dla każdego entuzjasty z żyłką, który ukończył 14 lat i zdobył specjalnie zezwolenie na pełnoprawne zarzucanie wędki. Zrzeszeni hodowcy, ku uciesze wędkoholików, zapewniają duży wybór ryb ‒ od karpia, suma, lina, tołpygi czy szczupaka aż po karasia, leszcza, okonia, płoć i sandacza.
Gdzie i kiedy najlepiej zarzucić wędkę? ‒ Generalnie cała Lubelszczyzna jest okej, ale trzeba wybierać jeziora z nierozwiniętą bazą turystyczną. Przy łowieniu ryb skupienie i spokój to połowa sukcesu. Ciekawy jest odcinek Tyśmienicy w okolicach śluz niedaleko Siemienia, dobrze biorą nad jeziorem Mytycze k. Rozkopaczewa, ale i za Łęczną nad jeziorem Dratów. Z kolei do zarośniętego łowiska Kleszczów bez łodzi lub pontonu ani rusz. Jeśli ktoś nie ma czasu na wymyślne wycieczki, wskazuję, całkiem niezły, lubelski zalew, oczywiście od strony Dąbrowy – proponuje pan Szymon, zwolennik etycznego wędkarstwa ‒ metody „złów i wypuść”, przesiadujący często nad Zalewem Zemborzyckim, po czym z uśmiechem dodaje, że na „wędkowanie każdy czas jest w sam raz. Bo jak machnę wędą to i ryby przybędą”.
Lubelska hodowla karpia to wielowiekowa tradycja i „najbardziej przyjazna środowisku produkcja w Europie”. Niestety, o tym, jak zdrowym i smacznym daniem jest ryba, wiedzą więcej nasi sąsiedzi graniczni niż lokalni smakosze. A przecież to do naszych regionalnych produktów, wpisanych na listę Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, należą m.in. szyneczka i wędzone dzwonka z karpia z Pustelni, wytwarzane w gospodarstwie rybnym w okolicach Opola Lubelskiego, czy niedawno zarejestrowane karasie z Polesia. Na razie mamy tylko trzy potrawy rybne, ale jest szansa, że szybko się to zmieni. Na początku marca Stowarzyszenie LGR „W dolinie Tyśmienicy i Wieprza” ogłosiło konkurs na najciekawsze przepisy dań z ryb słodkowodnych. Nadesłane opisy potraw staną się częścią przewodnika kulinarnego „Złota Łuska”, a wygrani wezmą udział w warsztatach kulinarnych. Wszystko po to, żeby zwiększyć świadomość spożywania ryb.
W Internecie istnieje wiele stron, których użytkownicy organizują wspólne wyprawy spinningowe, dzielą się poradami, a także relacjami z wydarzeń związanych z wędkarską działalnością. M.in. na stronie wędkując.pl każdy amator połowu ryb może zapoznać się z aktualizowanym „kalendarzem brań”, wykazem najlepszych łowisk czy przejrzystym atlasem ryb.
W wakacje żądni przygód miłośnicy rybnych dań powinni wybrać się do Malińca w gm. Potok Wielki na „Święto Karpia”, a później na Lubelskie Show Wędkarskie ‒ Haczyk 2013, żeby zmierzyć swoje siły w łowieniu na czas. W grudniu wypadają X Dożynki Rybackie na Dworze Anny w Jakubowicach Konińskich, z kolei kilka miesięcy wcześniej, jak co roku, degustacja rybnych specjalności podczas kolejnej edycji Europejskiego Festiwalu Smaków w Lublinie. Na początku miesiąca zaplanowane zostało IX Spotkanie Lubelskich Pstrągarzy, a 27 kwietnia z Jasnej Góry wyruszy Ogólnopolska Pielgrzymka Wędkarzy.
Powoli topnieją śniegi i małymi krokami zbliża się wiosna, a wraz z nią idealny czas na rozpoczęcie przygody z wędką w ręku. Warto zatem skorzystać z lokalnych możliwości i w praktyce poznać tajniki połowu ryb, by w grudniu złowić samemu wigilijnego przyjaciela.