Autor: Marek Podsiadło
Foto: Marcin Pietrusza
Zrobić w domu ser ? Nic trudnego. Trzeba mieć świeże udojone mleko, dodać podpuszkę z żołądków cielęcych. Kiedy zrobi się konsystencja galarety trzeba rozdrobić mieszając ręcznie. Po wydzieleniu się serwatki należy ją odlać a serową masę przełożyć do formy na dobę. Drugi dzień trzeba pomoczyć ser w solance. No a potem to już może spokojnie leżakować, byle tylko w wilgotnym miejscu i pod serwetką. Zjedzenie świeżego sera zaraz po jego przyrządzeniu jak najbardziej jest możliwe. Podobno smak jedyny w swoim rodzaju.
Przepis Moniki Mazurek prowadzącej wraz z mężem gospodarstwo ekologiczne „Na lesie” w Woli Czołnowskiej zrobił furorę podczas warsztatów serowarskich i kiermaszu serów w Centrum Promocji Województwa Lubelskiego. Uśpiony zazwyczaj o tej porze odcinek Krakowskiego Przedmieścia w Lublinie przez dwa dni przeżywał prawdziwe oblężenie. Przed centrum stała kolejka czekających na wejście na warsztaty i degustację regionalnych wyrobów z Lubelszczyzny. – Podobne warsztaty zorganizowaliśmy na Eco Bazarze w 2012 r i już wówczas cieszyły się popularnością, choć nie tak dużą jak impreza, w której właśnie uczestniczymy. Od kilku dni urywają się telefony w sprawie informacji o wystawcach i możliwości uczestniczenia w warsztatach – mówi Joanna Opiela z Centrum Promocji. Jednocześnie podkreśla, że świadomość spożywania ekologicznego jedzenia zwiększa się nawet u restauratorów, którzy powoli zaznaczają w kartach menu, które z potraw zostały przyrządzone z produktów ekologicznych.
Podczas gdy Ireneusz Mazurek prowadził warsztaty serowarskie goście degustowali sery i produkty otrzymywane z nabiału. W takich miejscach jak Centrum Promocji w Lublinie przede wszystkim jest możliwość bezpośredniego kontaktu z osobami, które w warunkach domowych i rodzinnych na nowo tworzą rzeczywistość wsi na Lubelszczyźnie. Wśród odwiedzających kiermasz pojawił się Zbigniew Kołodziej, wyglądem przypominający ziemianina z okresu dwudziestolecia międzywojennego, który prowadzi w Puchaczowie koło Łęcznej agroturystykę i gospodarstwo rolne. – Zaczęliśmy 25 lat temu od zera przy pomocy całej rodziny. Specjalizujemy się w hodowli ras zwierząt gospodarskich objętych programem ochrony zasobów genetycznych czyli krótko mówiąc tych, którym grozi wyginięcie – Konik Polski, bydło białogrzbiete, owca wrzosówka, owca uhruska i gęsi biłgorajskie – wylicza hodowca. Przy okazji zaprasza na coroczne święto dojenia krowy, pokaz strzyżenia owiec i święto pieczonej gęsi. W kwietniu planuje zorganizowanie w puchaczowskim gospodarstwie uroczystości rocznicowe z okazji udomowienia konika polskiego przez hrabiego Stanisława Kostkę Zamojskiego 12 ordynata za Zamościu.
Na słodko, półsłodko i wytrawnie ale zawsze zdrowo
I znowu familia tym razem cukiernicza i z Lubartowa. Tradycja rodzinna Agnieszki Siej sięga 1956 roku i wytwórni lodów w Ostrowie Lubelskim. Lodziarnia w Lubartowie działa od ponad trzydziestu lat, nieco krócej cukiernia. Ale nie jest to zwyczajna cukiernia ponieważ dwa lata z rzędu rodzina Siejów otrzymała tytuł Lidera Smaku za makowiec lubartowski wypiekany na bazie własnego twarogu i paszteciki z grzybami. – Makowiec jest naszym sztandarowym produktem, zwłaszcza, że zawiera w nazwie informacje skąd pochodzi. Kiedy pokazują nas w telewizji podczas festynów i kiermaszów to potem dzwonią do nas klienci z całej Polski i dokładnie wiedzą o jaki makowiec chodzi i z kim się skontaktować – podkreśla Agnieszka Siej.
Z kolei Elżbieta i Wojciech Popko z Lipowca na Roztoczu przygotowali degustację wina z własnej winnicy, którą nazwali „Pasją Roztocza”. Roztocze słynie z największej ilości słonecznych dni, nic więc dziwnego, że roztoczańskie wina – białe i czerwone, wytrawne, półsłodkie i słodkie smakują wybornie. Szczepy winorośli pochodzą z Niemiec, Włoch i Polski. Właściciele winnicy produkują wino od trzech lat w ilości około 200 litrów głównie na potrzeby gości, którzy odwiedzają ich gospodarstwo agroturystyczne.
Barbara i Janusz Białek z Kolonii Ostrówek prowadzą gospodarstwo ekologiczne od dziesięciu lat – Mieliśmy troje alergicznych dzieci. Miałam do wyboru albo karmić je lekami albo wyleczyć zdrowym jedzeniem. Kupiliśmy kozy i zaczęliśmy wyrabiać nabiał z koziego mleka – opowiada Barbara Białek, która wraz z mężem uprawiają ekologiczne zboża i warzywa oraz produkują ekologiczne pasze dla zwierząt mlecznych
W siedzibie Centrum Promocji Województwa Lubelskiego nieustannie otwierały się i zamykały drzwi. Wchodzący to nie przypadkowe osoby z ulicy, który wpadły ogrzać się i przy okazji coś przekąsić, ale docelowi klienci. – Kiedy tylko trafia się okazja zawsze kupuje takie sery. Cala moja rodzina lubi zdrowo się odżywiać. No i chcemy wiedzieć co jemy – przekonuje mężczyzna z siatką pełną wiktuałów.
Jednak produkcja zdrowej żywności w Polsce ma też swoje drugie oblicze – urzędnicze. Bowiem nie ma spójności przepisów dotyczących produkcji produktów regionalnych z przepisami inspekcji weterynaryjnej, które uniemożliwiają rozwój produkcji tego typu żywności na wsi. – Dzisiejsza prezentacja może sprawić, że u naszych uczestników pojawi się inspektor i ukarze mandatem wysokości do 5 tysięcy złotych ponieważ uzna te produkcję za nielegalną. To ciągle w Polsce nie jest uregulowane prawnie i zapewne hamuje rozwój wielu ekologicznych podmiotów – puentuje Joanna Opiela.