fbpx

Społeczeństwo paranormalne

Lubię wiedzieć, dlaczego denerwuję się na tak wiele otaczających mnie zjawisk. Dlaczego po kilkunastu zaledwie minutach pięknego, słonecznego poranka osłabia mnie to, co widzę. Całkiem ostatnio wpadłem na choćby częściowe ślady odpowiedzi na pytania, które zasypują mnie z każdej strony i składają się na jedno, ogólne: dlaczego ludzie mają tak bardzo gdzieś innych ludzi?

Pracuję w duecie ze sporo młodszym kolegą, historykiem z wykształcenia, a z wychowania – porządnym człowiekiem, o oczywistym systemie wartości. Spędzamy osiem godzin w nieustannym ruchu, napotykając setki, jeśli nie tysiące ludzi. Niby to nic wielkiego, ale ostatnio umożliwiło nam to dostrzeżenie niepokojącej prawidłowości.

Zbliżając się samochodem do przejścia dla pieszych, zauważyliśmy zbliżającą się także do niego chodnikiem rowerzystkę. Przed przejściem dziewczyna zatrzymała się, zeszła z roweru i przeprowadziła go po pasach na drugą stronę ulicy. Brawo! Dokładnie tak, jak mówią przepisy. Niedaleko po trawniku buszował pies; na smyczy, w kagańcu, jak należy. W pewnej chwili zakręcił się, przykucnął i… wiadomo. Już kiedy piesek zaczął się nerwowo obracać, jego pan sięgnął do kieszeni i wyjął: foliową rękawicę jednorazową i torebkę. Ha, można! Dojechaliśmy do następnego skrzyżowania, a tu – czerwone. Grzecznie stanąłem za trzema już stojącymi samochodami, by po chwili skonstatować, że wszyscy trzej kierowcy, jak ja skręcający w lewo, mają włączone kierunkowskazy, sygnalizując swój zamiar. Rzadkość!

Spojrzeliśmy na siebie z kolegą prawie równocześnie; przecież właśnie wychwalamy i dajemy aplauz czynnościom, które wyglądają dokładnie tak, jak powinny wyglądać! Patrzymy z uznaniem na wyjątkowość normalności! Po dłuższym namyśle, zaczyna to z lekka przerażać. Czy normalność i porządek przestają być normą? Czy postępujący zgodnie z zasadami życia w społeczeństwie to wyjątek? Czy to zjawisko charakterystyczne tylko dla nas, Polaków?

Niestety, nie. Wydarzenia ostatnich miesięcy bardzo dobitnie to podkreślają. Bandycka agresja Rosji na Ukrainę to nic innego, jak właśnie kompletne lekceważenie zasad. Prawie cała reszta świata (znowu – „prawie”…) stara się trzymać porozumień, zasad międzynarodowego współżycia i podpisanych umów. Rosja – nie. Tu, z kolei, my Polacy od stuleci wiemy, że tak jest. Wiemy doskonale, że Rosji nie należy wierzyć w ani jedno słowo i że jeśli Rosja czegoś zechce, weźmie to sobie siłą. Polska do znudzenia to powtarzała na międzynarodowych forach, przestrzegając choćby przed paliwowym szantażem czy kłamstwami o „rutynowych ćwiczeniach”. Dobrze wychowani, zagraniczni decydenci, mający o Rosji takie pojęcie jak my o Wanuatu, postępowali według zasad i obudzili się z ręką w… mniejsza. Czy to znaczy, że powinni zmienić zasady i działać tak jak przeciwnik? Nie. Powinni pokazać, że system wartości, od tysiącleci przekazywany w kodeksach, przykazaniach (dowolnych wyznań) i pouczeniach rodziców, ma obowiązywać wszystkich. Jeśli ktoś uważa inaczej, niech żyje w izolacji.

Oczywisty system wartości powinien być oczywistym dla wszystkich, ale to niestety mrzonka. Jeśli przyjmiemy do tego systemu: uczciwość, przestrzeganie reguł życia w społeczności, empatię, chęć pomocy drugiemu, to okaże się, że systemem zawartym w kodeksach, przykazaniach i zwyczajach zajmuje się ledwie część, a nie całość społeczności. I to właśnie boli i denerwuje.

tekst Maciej Wijatkowski

foto Beata Wijatkowska, Lucian Alexe | Unsplash

Maciej Wijatkowski – ur. w 1962 r. w Lublinie. Filolog angielski, publicysta lotniczy, autor wielu tekstów, w tym felietonów, reżyser i autor programów tv, aktor estradowy. Były członek „Bractwa Satyrycznego LOŻA 44”.

Zostaw komentarz