fbpx

Wino i dowód istnienia duszy

16 kwietnia 2019
1 019 Wyświetleń

Kultura to w istocie uczłowieczenie. Próba takiego poukładania świata, by stał się mieszkaniem. Jest tu zadziwiające sprzężenie zwrotne – im więcej kultury, im bardziej świat staje się ludzki, tym łatwiej być człowiekiem. Rozumność i wolność definiujące człowieczeństwo są jak pług, którym orzemy świat. Uprawiając go, uprawiamy samych siebie, owocujemy. Brzmi to podejrzanie dla dzieci kwiatów i ekototalitarystów, o ile nie wyjaśnimy, że kultura nigdy nie może burzyć natury, na której bazuje, ale przeciwnie, wynosi ją i udoskonala. Zresztą sama ekologia to przecież nic innego, jak element kultury.

Jest kultura myślenia, słów, dźwięków, obrazów. Jest wreszcie kultura smaku, także tutaj, na tym pierwotnym, ściśle związanym z naszą biologiczną egzystencją obszarze, człowiek nabudował olbrzymi gmach, w którym przestajemy żreć, paść się, chlać i poić. Smakujemy. Nie, dobre wino nigdy nie jest tak dobre, jak dobry wiersz, dobra proza, dobra sztuka i dobra muzyka. Dlaczego – to temat na inny felieton, roboczo, uwierzcie mi Państwo na słowo. A jednak lubię myśleć o winie jak o opowieści – wielowątkowej, zniuansowanej, z nieoczekiwanymi suspensami i zaskakującą puentą. Opowieści, która wymaga czasem wysiłku, wsłuchania, wgryzienia czy może lepiej, wpicia się. Lubię myśleć o winiarzu jak o autorze, kompozytorze, malarzu, a o szczepach i siedliskach jak o nutach i palecie barw. Tylko wtedy winiarski świat staje się naprawdę fascynujący, przestaje w nim  chodzić o ulotną przyjemność, hedonistyczną grę, to zaczyna być świat na miarę człowieka.

Wiosna jest maratonem winiarskich targów – ProWein w Dusseldorfie, Vinitaly w Weronie, Vinexpo w Bordeaux. Tysiące producentów i miliony butelek w jednym miejscu, w ciągu trzech – czterech dni. Szczególny sposób próbowania win – na szybko, bez kontekstu, gdzie detale, szczegóły, mnogość drobiazgów arcyważnych ginie w zalewającej masie. Ginie w sztucznych uśmiechach i marketingowej ściemie. A jednak! Uświadamia! Bogactwo natury i kreatywność człowieka. Zwykły sfermentowany winogronowy sok, banał, jest materią dla świata, który można klasyfikować, opisywać, szeregować, ale nie sposób ogarnąć. To świat, w którym znaleźć można klasyków apelacji z korzeniami w głębokiej tradycji oraz modernistów, chcących archaiczny język tłumaczyć na współczesność (jak na dłoni widać te prądy w Piemoncie). W siłę rosną winiarscy postmoderniści z winami naturalnymi, gdzie jak to u postmodernistów, słono trzeba płacić za dzieło, którego często nawet autor do końca nie rozumie. Jest oczywiście wielu prostych rzemieślników, których cenię bardzo, ci zresztą bywają prawdziwymi artystami, nawet o tym nie wiedząc, i wpisują się w starożytną koncepcję sztuki techne, rozumianej jako rzemiosło właśnie. Są też pacykarze, mniej lub bardziej udolni, handlujący kiczem, winnym jeleniem na rykowisku. Albo ci, którzy się kiczem bawią, uprawiając winiarski pop-art, z pełną świadomością lekkości swoich butelek. Targi okazują się być olbrzymią galerią, kilkudniowym przedstawieniem, koncertem z orkiestrą na milion instrumentów. Najlepszym dowodem, na to, że człowiek w swoim działaniu okazuje się być kimś więcej, żyje w świecie, jest jego częścią, ale się w nim nie wyczerpuje – i o paradoksie! – wprowadza ferment.

Na Wielkanoc, w czas najważniejszego fermentu w historii świata, dla wszystkich – wszelkiego dobra.

zdjęcie: Messe Düsseldorf / ctillmann

Zostaw komentarz