fbpx

21 grudnia 2018
1 455 Wyświetleń

Przepis na łączenie

Nie wiem, jak Państwo, ja mam dość. Kwalifikacja do któregoś z plemion jest błyskawiczna, a jej motywem może być cokolwiek. Artyści, których cenisz, portale, które przeglądasz, książki, które czytasz, wybór sushi albo kebaba, uśmiech albo grymas w momencie znaczącym. Wszystko. Wszystko definiuje i kategoryzuje, maluje nam gęby na wojenne barwy.

Siedzimy przy wigilijnym stole, wujek Mirek pomalowany na pomarańczowo, wujek Kazek na niebiesko i ciotka Maryla na zielono. Wśród nocnej ciszy wyciągają do siebie ręce, całują na trzy strony świata, wymieniają się kurtuazyjnie uprzejmościami, rzucają żarcikiem, hiperpoprawnie kulturalni, a zarazem ostrożni jak indiańscy zwiadowcy. Dobrze wiedzą, że nie tylko ich uwiera schowany dobrze tomahawk, że atak może nadejść w każdej chwili, niespodziewanie, ze skutkiem tym bardziej niebezpiecznym, że wzmocniony przez świąteczne napięcie. Ciśnienie jest spore, ci mniej zaangażowani, albo nawet neutralni, próbują je obniżać, rozbrajając niebezpieczeństwo wybuchu poprzez zmianę tematu, czasem w sposób heroiczny. ​Marylko, co dodałaś do tej kapusty z grzybami, oprócz grzybów? to już zasłanianie bomby własnym ciałem.

Są sposoby bardziej efektywne i efektowne. Zadające kłam powiedzeniu, ​że jeszcze się taki nie urodził. Będące prawdziwym eliksirem jedności, alchemią zgody. Przepis jest prosty (a przez to genialny): w sytuacji kryzysowej, niekoniecznie rozbijając szybkę kredensu, należy wcisnąć przycisk bezpieczeństwa, którym jest dobry Riesling.

Riesling jest wzorem z Sevres dobrej syntezy – gry słodyczy i kwasowości, filigranowej elegancji, a zarazem długości i potęgi, skupienia i głębi, intensywności aromatu bez popadania w perfumę. Zawsze jakiś, nigdy bezosobowy, doskonale oddaje charakter miejsca, z którego pochodzi, znać po nim natychmiast odcisk palca winiarza, coś jak glina w ręku garncarza. Pozostając sobą, jest przyjazny szerokiej publiczności, w swojej indywidualności nie jest indywiduum. Ma szerokie perspektywy, można go zabrać na kolację, gdzie da prawdziwie mistrzowski popis tańca z koleżeństwem na talerzach, albo dać mu ubarwić naszą chwilę spędzoną bez praktycznego celu, na życiu i oddychaniu.

Riesling zawsze się podoba. Jest antydemokratyczny, bo ucisza spór, zamyka dyskusję, będącą istotą demokracji. O tak, on z pewnością zamknie gębę wujkowi Mirkowi, Kazkowi i ciotce Marylce. To prawdziwy monarchista, idealny wybór na wigilijny wieczór.

Bo przecież rodzi się Król.

Wszystkiego, co dobre, na Boże Narodzenie! Dużo miłości! Niech Wam będzie, nawet ja przyznam, że smakuje lepiej niż najlepszy Riesling, troszkę lepiej.

Łukasz Kubiak

 

Zostaw komentarz