fbpx

"Partyzant" w podróży

15 czerwca 2015
Comments off
1 215 Views

IMG_1623Piotr Orzeł, mieszkaniec Janowa Lubelskiego, od młodzieńczych lat interesował się motocyklami. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w Polsce dostępne były: WSK, SHL, JAVA czy też popularna MZ-tka. Miały silniki dwusuwowe, ale on chciał mieć czterosuwa. Tak długo szukał, aż w końcu kupił dawny egzemplarz polskiego Junaka. Odrestaurował go, zaczął nim jeździć i od tego momentu zaczęła się jego pasja kolekcjonerska skupiona wokół motocykli zabytkowych. Dość szybko odnalazł w okolicznych miejscowościach podobnych miłośników dawnych jednośladów z silnikiem i na początku 1992 roku stworzył wraz z nimi przy Domu Kultury w Janowie Lubelskim Klub Motocykli Dawnych „Partyzant”. Nazwali go tak na cześć największych partyzanckich bitew w Lasach Janowskich. Spotykali się, wymieniali doświadczenia, pomagali w znajdowaniu niezbędnych części do restaurowania motocykli i organizowali rajdy. Gdy w 2005 roku Piotr Orzeł przeniósł się do Lublina, zebrał podobną grupą pasjonatów, reaktywował ideę rozpoczętą w Janowie, dzięki czemu powstała Lubelska Grupa Weterańska „Partyzant”.

Dawny czar, nowa siła

IMG_1619Od początku stali się niemal jedną rodziną, pieczołowicie dbającą o każdy odnowiony motocyklowy nabytek. Każdego roku wyprowadzali także swoje motocykle na dalsze trasy i organizowali Rajd Partyzancki, w którym poza sportowo-turystyczną rywalizacją motocyklistów odwiedzali miejsca pamięci narodowej. W każdej z takich imprez była zawsze jakaś niespodzianka i taką w 2007 roku niewątpliwie było pojawienie się Harleya-Davidsona WLA z 1942 roku, którym przyjechał Janusz Czapliński – najstarszy kierowca tego rajdu. Od tego roku przez kolejne pięć lat przeprowadzili również na lubelskim torze kartingowym osiem edycji wyścigów motocykli zabytkowych pod nazwą „Super-Veteran”. Startowali w przerwach oficjalnych eliminacji motocykli współczesnych w ramach cyklu PZM „Super Moto”. Za pierwszym razem na torze pojawiło jedenaście zabytkowych motocykli. Ale w 2012 roku w czasie ostatniej sportowej imprezy tego cyklu było już sto dwadzieścia pięć maszyn. Ich właściciele przyjeżdżali z różnych zakątków Polski. Kilka razy gościła także ekipa z Węgier.

Nie jesteśmy biernymi zbieraczami staroci, które tylko cieszą oko właściciela i nikogo więcej – mówi Piotr Orzeł. – My te dawne motocykle kolekcjonujemy, odbudowujemy, nierzadko dorabiając brakujące części, pokazujemy i na nich jeździmy. W myśl zasady, że nasze motocykle żyją wraz z nami, dzięki nam mają swój charakter i dzięki nam przeżywają ponownie lata swojej świetności.

IMG_1617Nic dziwnego, że kiedy pojawiali się na torze, kibicowało im kilka tysięcy widzów. Park maszyn był gęsto wypełniony oglądającymi zabytkowe pojazdy. Stały w nim motocykle od Triumpha z 1925 roku po polskie motocykle z ostatniego 1985 roku produkcji. Wśród nich m.in. trzy motocykle marki NSU (601 OSL z 1938 r., 501 OSL z 1937 r., 601 TS z 1932 r.) i prezentowane przez Węgrów: Junak 500 Scrambler i przygotowany na bazie K-750 Sidecar. Natomiast zawodnicy ubrani w stroje z czasów, gdy produkowano ich maszyny, w trakcie wyścigu bawili się doskonale. A wraz z nimi i publiczność. Dla tych maszyn bowiem i ich kierowców sukcesem było, przede wszystkim, dojechanie do mety, a nie zajęcie konkretnego miejsca.

Te zawody – stwierdza pan Piotr – dały miłośnikom motoryzacji możliwość podziwiania odrestaurowanych i unikatowo zachowanych motocykli zabytkowych. Były miejscem spotkań i wymiany doświadczeń między tymi, którym ten rodzaj hobby jest szczególnie bliski. Nasze motocykle zabytkowe nie są po to, żeby stały przy kominkach czy w garażu, lecz aby cieszyć oko właścicieli i znajomych. Mają zadanie bawić nas poprzez ich użytkowanie, cieszyć oczy i wywoływać emocje u ludzi je oglądających.

Weterański Rajd

IMG_1514Po tych sukcesach Lubelska Grupa Weterańska „Partyzant” przerodziła się w 2010 roku w Stowarzyszenie Miłośników Motocykli Dawnych LGW „Partyzant” i otrzymała swoją siedzibę w Wojewódzkim Ośrodku Kultury w Lublinie. Obecnie zrzesza czterdziestu członków. Posiadają różne motocykle. Od przedwojennych tzw. setek (pojemność 98 ccm) typu: NSU Prince, Fanomel (niemieckie) do, między innymi: SHL M04 i M06T, BMW R-35, AWO425T, WSK ( różne typy), WFM-Osy, skutera Lambretta LD 150 i Junaków. Są także „boksery” (dwa cylindry w układzie przeciwstawnym silnika czterosuwowego wystające na boki): BMW, M-72, K-750, Urale i Dniepry. Jest także jeden Sokół o pojemności 600 cm3. A Piotr Orzeł jeździ na NSU 351 OT z 1939 roku. I ostatnio w dniach 22–24 maja mieli okazję je zaprezentować. W dziesiątą rocznicę I Rajdu Partyzanckiego lubelscy motocykliści weterańscy rzucili hasło „Ruszamy na trakt jak za dawnych lat” i pojechali do Nałęczowa.

W sobotę 23 maja główne rajdowe wydarzenia. Motocykliści ubrani jak za dawnych lat przejechali kolumną czterdziestu zabytkowych motocykli po ulicach Nałęczowa i zatrzymali się przed Nałęczowskim Ośrodkiem Kultury. Tam na placu mieszkańcy i liczni turyści mieli okazję przyjrzeć się z bliska odrestaurowanym motocyklom wyprodukowanym do 1970 roku. Z nieukrywanym zainteresowaniem oglądali najstarsze z nich: Royal Enfield Colonial 180 z 1915 roku – Andrzeja i Doroty Godlewskich, Triumph P z 1925 roku – Artura Brewczaka; BSA S27 z 1927 roku – Grzegorza Walachniewicza; Gnome-Rhone M1 z 1929 roku – Dariusza Walachniewicza i Sokoła 1000 z 1936 roku – Piotra Tubilewicza. W oglądających odżyły wspomnienia lat, kiedy takie jednoślady z silnikiem towarzyszyły naszym dziadom i ojcom w codziennym życiu, służyły w podróży i stwarzały możliwość odpoczynku w plenerze.

IMG_1507Potem start do rajdu na stukilometrowej trasie: Nałęczów, Wojciechów, Karczmiska, Wąwolnica, Nałęczów. Należało nie tylko ją przejechać, ale i odnaleźć miejsca zgodnie z otrzymanym Itinererem (opisem trasy) oraz spełnić określone zadania. Trzeba było także wziąć udział w kilku konkurencjach zabawowo-sportowych. Jak zwykle w tych rajdach, najtrudniejsza była tzw. „kondzioła”, czyli przejazd dość zawiłym slalomem między ustawionymi „pachołkami” drogowymi. Konkurencję tę przed laty wymyślił nieżyjący już członek stowarzyszenia Konrad Kowalczyk i każdego roku jest mu poświęcana. Napięcie było niemałe, a w klasyfikacji generalnej rajdu zwyciężyli: Grzegorz Walachniewicz na BSA S27 sprzed 1955 roku i Marek Koziński na K-750 wyprodukowanym już po tym czasie.

Wreszcie po południu atrakcyjny konkurs na mistrza elegancji. Trzeba było nie tylko mieć na sobie ubiór odpowiadający czasom jazdy na motocyklu, którym się przyjechało. Należało jeszcze odpowiednio go zaprezentować. I tu bezkonkurencyjni byli: Piotr Tubilewicz na Sokole 1000 i Michał Wierzchowski na Junaku M10 z koszem.

IMG_1499Motocykl zabytkowy – podkreśla Piotr Orzeł – to najlepszy sposób poznawania fascynujących ludzi i przeżywania pasjonujących przygód. Należy do niego podchodzić z szacunkiem nie tylko w trakcie jazdy, ale i wtedy, gdy się go restauruje i serwisuje. Tym samym zmusza do pokory i weryfikuje charakter. A przy tym stwarza możliwość relaksu. Czego nie daje ani obecny „ścigacz”, ani nawet samochód.

To prawda. I dobrze, że w Lublinie jest „Partyzant”, który nie pozwala mu odejść w zapomnienie.

Tekst Maciej Skarga

Foto Krzysztof Stanek

Comments are closed.