fbpx

Kielnia, but, nożyce

10 kwietnia 2019
1 139 Wyświetleń

O niepowtarzalnej historii lubelskiego rzemiosła, jej rytuałach i obecnej kondycji ze Zbigniewem Marchwiakiem, prezesem Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie, rozmawia Marta Mazurek, foto Marcin Pietrusza.

 

No właśnie, co by było, gdyby nie kielnia, but, młotek, nożyce…?

Polski by nie było…

 

Aż tak?

Brzmi to może nieco górnolotnie, ale rzemiosło odegrało znaczącą rolę na płaszczyźnie nie tylko gospodarczej, kulturowej, lecz również na obszarze obronności naszego kraju. Dawno, dawno temu bohaterski szewc Skub Kraków od złego smoczyska uratował, aby w czasach już historycznych gród krakowski mógł stać się jedną z pierwszych stolic. Przemyślny szewczyk podstępem gada ukatrupił, wykorzystując do tego swój zawód i umiejętności, gdyż operowanie szewską dratwą wcale do najłatwiejszych zadań nie należy. Potem był Jan Kiliński, pułkownik powstania kościuszkowskiego, który stanął na czele ludu stolicy podczas insurekcji warszawskiej. A przecież był tylko szewcem z zawodu… I te rzesze bezimiennych, wykuwających broń, żeby Polska mogła w 1918 roku odzyskać niepodległość. Ich imiona giną w niepamięci, ale dzięki nim my żyjemy.

 

– W 1924 roku polski krawiec otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury.

Zanim Władysława Stanisława Reymonta wyróżniono za powieść „Chłopi”, 40 lat wcześniej po zakończeniu nauki zawodu został czeladnikiem krawieckim. Rzemieślnik zatem miał i ma nadal wysoką pozycję w hierarchii zawodowej, bowiem każdy z rzemieślników jest przedsiębiorcą, choć nie każdy przedsiębiorca jest rzemieślnikiem. Uprawnienia rzemieślnicze są jedyne w swoim rodzaju, rozpoznawalne na terenie całego kontynentu, a ma to związek jeszcze z czasami średniowiecza, kiedy to rzemiosło stanowiło jedno z uniwersaliów chrześcijańskiej Europy. Zmieniały się mody i czasy, kierunki, rzemiosło trwało i trwa.

 

Kim z definicji jest rzemieślnik?

Przedsiębiorcą, prowadzącym działalność gospodarczą we własnym imieniu i na własny rachunek, wykorzystując swoje kwalifikacje zawodowe. Zatem z definicji wynika, że rzemieślnik jest po prostu fachowcem, co znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Różnorodność branż zaskakuje. Rzemiosło nie jest już kojarzone wyłącznie z szewstwem i krawiectwem, bowiem do rzemiosła należy również tak nowoczesny i potrzebny zawód, jak operator obrabiarek sterowanych numerycznie czy mechanik pojazdów samochodowych, fryzjer i kosmetyczka, florysta, kelner i cukiernik, tapicer, glazurnik i wizażystka. Rzemieślnikiem jest złotnik-jubiler, bursztyniarz, witrażownik, pozłotnik, baca i juhas też.

 

Z racji wielokulturowości, historii, ale i położenia w Lublinie były dobre warunki do rozwoju rzemiosła. Jeszcze na początku lat 90. ubiegłego wieku część ulic w śródmieściu była typowo rzemieślnicza.

Lublin od początku swojego istnienia może się poszczycić całą paletą zawodów rzemieślniczych. Rzemiosło stało się jednym z nośników rozwoju ekonomicznego i kulturowego, rzemiosło bowiem jest kręgosłupem miasta. Miasta nie ominęła jednakże zapaść związana z okresem przedrozbiorowym czy czasem samych zaborów. Nie oznacza to jednak, że rzemiosło nie funkcjonowało. Wówczas było ostoją polskości. Natomiast w dobie dwudziestolecia międzywojennego to głównie na rzemiośle spoczywała odpowiedzialność za rozwój miasta. Fabryk było tu niewiele, ale fabryczek, małych zakładów usługowych czy wytwórczych – całe mnóstwo. Podczas wielkiego kryzysu jedynie rzemiosło wyszło z niego obronną ręką, gdyż rzemieślnicy zatrudniali niewielu pracowników, nie trzeba było nikogo zwalniać, nie ponoszono dodatkowych kosztów.

 

– To w dwudziestoleciu międzywojennym powstała również Izba Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie.

Dokładnie 29 września 1929 roku odbyły się pierwsze wybory do władz Izby. Prezydentem, czyli prezesem, został Michał Chodorowski, mistrz murarski z Lublina. Rozpoczęliśmy też wtedy działalność egzaminacyjną, za którą dotąd odpowiedzialne były cechy. Egzaminowaliśmy zarówno ludność polską, jak i żydowską, nadając uprawnienia niezbędne do wykonywania zawodu. W 1930 roku w województwie lubelskim funkcjonowały 25832 zakłady rzemieślnicze. Do wybuchu II wojny światowej do egzaminu mistrzowskiego podeszło 2809 osób, które uzyskały uprawnienia z zakresu różnych branż. Byli to między innymi kołodzieje, grzebieniarze, bandażownicy, powroźnicy, szczotkarze, białoskórnicy, pilnikarze, kotlarze, golarze, perukarze… Ciekawe profesje, które nie mają już dziś racji bytu, gdyż zostały wyparte przez postęp techniczny i technologiczny. Rzemiosło jednakże potrafi się dostosować do dynamicznie zmieniających się potrzeb, stąd te nowe zawody, stąd ten nieustanny rozwój naszych organizacji. Dziś na liście rzemieślników np. są groomerzy, czyli fryzjerzy dla psów.

 

– Izba Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie kontynuowała swoją działalność w czasie okupacji niemieckiej, po wojnie rzemieślnicy byli traktowani jak kapitaliści.

Nie było łatwo. Wskutek zmiany ustroju politycznego i gospodarczego rzemieślnicy byli postrzegani jako wrogowie systemu. Uporządkowano jednakże przepisy dotyczące rzemieślniczego kształcenia zawodowego, a także wprowadzono obowiązek zrzeszania się w cechach. Rok 1989 przyniósł kolejne zmiany, wolność i swobodę gospodarczą. Ówczesne ustawodawstwo zlikwidowało obligatoryjność zrzeszania się, a jednocześnie nacisk na szkolnictwo ogólne spowodował, że rozwój rzemiosła został zahamowany. Ta sytuacja odbiła się również negatywnie na ogólnie pojmowanej oświacie zawodowej. Zasadnicze szkoły zawodowe postrzegano jako zło konieczne, miejsce, gdzie kształcą się ludzie niemający szans na naukę w liceach, ewentualnie technikach, a następnie w ramach studiów wyższych. Dlatego izby rzemieślnicze należące do Związku Rzemiosła Polskiego oraz sam Związek podjął trudną walkę o odbudowę rangi szkolnictwa zawodowego. Zajmujemy się tym do dziś, starając się zmienić świadomość społeczną. Postrzegano nas jako ucieleśnienie współczesnego Don Kichota, marzycieli oderwanych od rzeczywistości. Jesteśmy wizjonerami, ale nasze śmiałe wizje mają odzwierciedlenie w realiach. Obecnie Polska zmaga się z brakiem fachowców na rynku pracy, a my przecież tych fachowców kształcimy. Zapewniamy nie tylko pracę, my po prostu zapewniamy normalność. Dzięki szerokiemu wachlarzowi usług eliminujemy problemy życia codziennego: zepsuty samochód, zimny kaloryfer, cieknącą uszczelkę, zapewniamy bukiet na ślub czy pachnący chleb.

 

– Zawodowe kształcenie młodzieży opiera się nie tylko na promowaniu szkolnictwa zawodowego, ale również przedsiębiorczości. W jakim stopniu to się udaje?

– Staramy się kształtować w naszej młodzieży poszanowanie pracy, kładąc nacisk na samodzielny rozwój i zakładanie własnych firm. Mamy tu ułatwione zadanie, ponieważ nasi uczniowie posiadają podwójny status – są nie tylko uczniami, ale i pracownikami młodocianymi, zatrudnionymi w zakładach w oparciu o umowę o pracę. Dlatego też mogą poznać przedsiębiorczość od kuchni, taką prawdziwą, nie wyjętą ze sztywnych ram, codzienne problemy związane z prowadzeniem własnej działalności, a przede wszystkim nauczyć się fachu od najlepszych. Jako rzemiosło jesteśmy ponadto członkiem Rady Dialogu Społecznego, nasi przedstawiciele zasiadają w różnych gremiach, wciąż mając na uwadze wspólny cel, jakim jest dbałość o całe środowisko rzemieślnicze. Ponadto cały czas musimy walczyć ze stereotypem rzemieślnika, kojarzącego się wyłącznie z zawodami wymierającymi lub już nieistniejącymi.

 

– Tymczasem rzemiosło stało się synonimem nowoczesności.

My nie mamy wyjścia, my musimy się dostosowywać do współczesnej dynamiki potrzeb. W skrócie można powiedzieć to tak: inaczej naprawiało się samochody 15, 10 czy nawet 5 lat temu, otaczający nas postęp techniczny, cyfryzacja, coraz to nowe technologie wymagają od nas podnoszenia kwalifikacji, śledzenia nowinek technicznych, dostosowania aparatury i narzędzi, bycia w modzie. Rzemiosło zawsze jest w modzie, pamiętajmy o tym. Modnie można się u nas ubrać, uczesać, umalować, zjeść. W Warszawie na uszycie garnituru trzeba poczekać. W Lublinie też, jednakże Warszawa jest stolicą, centrum politycznym i kulturalnym, stąd i potrzeby są inne i inna jest na nie odpowiedź ze strony rzemiosła. Mimo wszystko jednak, jeśli ktoś ceni sobie jakość i wyczucie stylu, pójdzie ubrać się do dobrego krawca, a nie ubierze w „sieciówce”. To podkreśla naszą wyjątkowość, nie jesteśmy sztampowi, jesteśmy kreatywni, potrafimy sprawić, że każdy, kto korzysta z naszych usług, czuje się wyjątkowy.

 

– Czy do bycia rzemieślnikiem trzeba być specjalnie predysponowanym?

Bycie rzemieślnikiem nie jest dziełem przypadku. Rzemiosło to mocna ostoja firm rodzinnych, fachu przekazywanego z pokolenia na pokolenie, pielęgnowania tradycji, co równocześnie jest łączone z nastawieniem na nowości, na tendencje, na mody. Nie oznacza to, że nie napotykamy tu trudności. Młodzi ludzie mają przecież prawo wyboru, nie zawsze chcąc iść w ślady swoich przodków. Poza tym ogromną rolę odgrywa tu presja społeczna – niestety, przez to, że szkolnictwo zawodowe było postrzegane przez tyle lat jako zło konieczne, bycie rzemieślnikiem – piekarzem, cukiernikiem, krawcem – było traktowane jako coś wstydliwego. Ale od jakiegoś czasu to zaczyna się powoli zmieniać. Coraz bardziej cenimy sobie drobną wytwórczość i kwalifikacje zawodowe usługodawców, zaczynamy doceniać jakość i fachowość. Na tym polu czeka nas jeszcze dużo pracy, ale cieszy nas, jako środowisko rzemieślnicze, ta zmiana i docenianie naszych usług. Młodzi ludzie również zaczynają odkrywać, że firmy zakładane przez rodziców i dziadków mają sens, co związane jest ze zmianami w obrębie samego społeczeństwa. Z jednej strony mamy te tendencje odśrodkowe, ale coraz więcej ludzi zaczyna rozumieć, czym są takie wartości, jak rodzina, praca, tradycja, a my jesteśmy ich namacalnym nośnikiem. W tym dobrym sensie. Na tym między innymi polega nasza działalność – na nieustannej pracy, na działaniu na rzecz oświaty zawodowej, pozytywnego wizerunku rzemiosła i fachowca, na byciu rzecznikiem i oparciem dla środowiska. I to się nie zmieniło. Początkowo rzemiosło funkcjonowało w oparciu o cechy, które swój parasol ochronny roztaczały nie tylko na sprawy związane z klientem i produkcją albo usługami, ale przenikały także do tych bardziej prywatnych, czasami wręcz intymnych sfer życia człowieka, jak życie rodzinne czy religia. Po odzyskaniu niepodległości na mocy ówczesnego ustawodawstwa to izby rzemieślnicze przejęły rolę pośrednika pomiędzy rzemiosłem a władzami rządowymi czy samorządowymi. W praktyce przynosi to korzyści, bowiem zarządy izb mają bardziej panoramiczne spojrzenie na ogół problemów, a same izby poprzez właściwość miejscową, oddziałują zazwyczaj na całe województwo.

 

– Oprócz historii są również liczby. I one też dużo mówią.

Cechy bezpośrednio zrzeszają rzemieślników, my, jako Izba, zrzeszamy cechy. Dzięki temu łatwiej jest nam rozwiązywać trudne sprawy i wypracować wspólne stanowisko. Jako Izba Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie jesteśmy najstarszą organizacją pracodawców na Lubelszczyźnie i obecnie zrzeszamy kilka tysięcy osób. W skali kraju są to oczywiście liczby o wiele większe. Pod uwagę też trzeba brać specyfikę danego regionu – inaczej wygląda to w Poznańskiem, inaczej na Śląsku, inaczej w województwie lubelskim czy podlaskim. Dominuje branża spożywcza, motoryzacyjna, usług osobistych. Ale obecni jesteśmy wszędzie, nawet w fabrykach – jako operatorzy obrabiarek sterowanych numerycznie, lakiernicy czy mechatronicy, w życiu codziennym – jako fryzjerzy, cukiernicy, kosmetyczki, od święta też – krawcy czy kucharze albo kelnerzy.

 

– Jednak kryzys niektórych zawodów jest nieunikniony.

Najbardziej dotyczy to piekarzy – moda na zakupy w hipermarketach powoduje, że kupujemy pieczywo byle jakie, z maszyny. Piekarnie rzemieślnicze są również zautomatyzowane, od tego się nie ucieknie, ale wykwalifikowany piekarz umie miesić ciasto i upleść chałkę albo uformować chleb. Taki prawdziwy chleb z ciasta, nie z proszku. Widać natomiast wyraźny wzrost zainteresowania branżą cukierniczą i kucharską, na co niewątpliwy wpływ wywarły media, promując różnego rodzaju programy o gotowaniu czy pieczeniu ciast. Zawód piekarza jest zawodem trudnym, wymaga ogromnej dyscypliny oraz pracy w nocy, każdy chce rano zjeść kanapkę zrobioną ze świeżego pieczywa. Nie jest zatem zawodem zbyt atrakcyjnym, chociaż jest jednym z najstarszych zawodów rzemieślniczych i zawodem pięknym. Dlatego wciąż staramy się pokazać, że rzemiosło jest atrakcyjne, piękne i potrzebne, kojarzące się ze zdrowiem i dobrym smakiem. Po prostu fit.

 

– Izba Rzemiosła i Przedsiębiorczości rządzi się swoistym zbiorem reguł i postępowania.

Obowiązuje nas hierarchia. Na czele rzemiosła ogólnokrajowego stoi Związek Rzemiosła Polskiego, który zrzesza izby z poszczególnych województw oraz izby branżowe. Nie każda izba może być członkiem ZRP, ponieważ trzeba spełnić dość restrykcyjne wymagania. Przede wszystkim na jej czele musi stać osoba będąca rzemieślnikiem, czyli posiadająca uprawnienia wynikające z ustawy. Izby natomiast zrzeszają cechy, w tym także cechy branżowe. Na czele każdego z nich stroi starszy cechu, będący osobą nadzorującą pracę danej organizacji. Z pośród przedstawicieli cechów wybierane są władze izby. W przypadku naszej instytucji jest to dziewięcioosobowy zarząd, nadający kierunek działalności izby i odpowiedzialny za wykonywanie wszystkich działań statutowych. Hierarchia, będąca spuścizną dawnych dziejów, nadal jest zachowywana. Insygnia, czyli łańcuchy oraz togi i birety lub berety mogą nosić jedynie członkowie zarządów. Jasno jest tu podkreślona ranga tych przedmiotów, traktowanych jako święte. Obecnie nie ma już lad ani cech, ale sztandary istnieją do dziś. Ladami były ozdobne skrzynie, w których chowano najważniejsze dla życia danego bractwa cechowego przedmioty – cechę, księgi, pieniądze, insygnia, do których niegdyś należały, i buzdygany. Cech był to znak rozpoznawczy, wzywający starszyznę cechową na posiedzenia, dla każdego cechu inny. Tradycja jest łącznikiem pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, a jednocześnie podstawą do tworzenia przyszłości.

 

– Jak pyta poeta, co po nas pozostanie?

Zależy nam na tym, aby nowe pokolenia rzemieślników opierały swoje działania na zasadach, które wypracowaliśmy i które doskonaliliśmy przez stulecia, na etosie pracy, w tym sokratejskim wymiarze cnoty, gdzie praca jest wartością. Dlatego kształcimy i chcemy dalej kształcić fachowców, swoich następców. My przecież nie żyjemy wiecznie, ale rzemiosło już tak.

 

Zostaw komentarz