tekst Olga Bronisz
O tym, że diamenty są wieczne, kobiety wiedziały długo przed nakręceniem w 1971 roku filmowych przygód Jamesa Bonda pod tym samym tytułem z oszałamiająco przystojnym Seanem Connerym w roli głównej. Dziś wszystko, co dotyczyło tej produkcji, jest klasyką – i proza Iana Fleminga, i diamenty, i sam Sean Connery. Ale też prochowce, w których James Bond nieprzerwanie od kilkudziesięciu lat uwodzi swoją nienaganną sylwetką.
Prochowiec wraca jak bumerang w różnych odsłonach każdej wiosny, lata i jesieni. Płaszcz zaliczany do rodzaju wiosenno-letnich doskonale prezentuje się zarówno na mężczyznach, jak i kobietach. Długi, luźny i zazwyczaj jasny, bywa, że na kraciastej podszewce (znak rozpoznawczy Burberry), z szerokim kołnierzem i peleryną sięgającą połowy pleców, zapinany jedno- lub dwurzędowo, z długim rozcięciem z tyłu, patkami na ramionach i rękawach, często z ozdobnym wieszakiem i obowiązkowym paskiem. Historia prochowca sięga początków XIX wieku, kiedy w Szkocji podjęto próby stworzenia tkaniny, która ochroni przed kurzem, błotem i deszczem. Koniec końców, udało się to dopiero kilka dekad później wspomnianemu już Anglikowi Thomasowi Burberry, który wyprodukował idealnie do tego nadającą się gabardynę. Popularność płaszcze zyskały noszone przez angielskich żołnierzy podczas I wojny światowej. W latach 40. angielskie trencze spopularyzowało Hollywood. Prochowiec pojawił się w licznych produkcjach filmowych jako wierzchnia odzież zarówno tych złych, jak i dobrych bohaterów. Ale prawdziwą sławę przyniosła mu kultowa „Casablanca” z Humphreyem Bogartem w głównej roli. Z kolei modę na noszenie prochowców przez kobiety upowszechniły same kobiety. Po zakończeniu II wojny światowej, z powodu braków zaopatrzenia w branży odzieżowej, zajrzały do szaf swoich ojców, mężów i braci, gdzie znalazły prochowce. I to był początek tego, co z prochowcem pomysłowi projektanci mogą robić. I robią do dziś.
Jakie kolory w tym roku? Zdecydowanie camel, nadal écru i brudna biel, choć prochowiec spokojnie sobie radzi również z neonowymi odcieniami. Trencz ma to do siebie, że nie trzeba go kupować co sezon, a model sprzed 10–20 lat wygląda równie dobrze ja ten, który promują topowe marki na obecny sezon. Oczywiście płaszcz można poddać delikatnemu liftingowi i to bez zamachu na jego życie. Materiałowy pasek można zamienić na ciągle modne nerki czy szerokie paski skórzane. Na ulicach Paryża, Rzymu i Londynu spotkamy prochowce z naszytymi aplikacjami na plecach np. w formie zdjęć na tkaninach czy haseł o tematyce społecznej. Płaszcz znakomicie pasuje zarówno do eleganckich pantofli, jak i sportowego obuwia, do miniaturowych torebek i wielkich shopperów.
Prawda jest taka, że kiedy nie wiadomo, w co się ubrać, najlepiej włożyć na siebie to, co ma we wspólnym mianowniku „klasyka”. To gwarancja, że swoim wyglądem zawsze się obronimy i będziemy czuć się hot.
Czytaj też: Magazyn na kołach