fbpx

Kąpiel z widokiem na pole

14 czerwca 2015
Comments off
1 848 Views

Land art w starym sadzieHołowno – niewielka wieś w gminie Podedwórze na Polesiu Lubelskim. Położona przy bocznej drodze, jakich tutaj wiele. Dookoła kilka starych drewnianych chałup, pomalowanych na kolorowo, z paradnymi zasłonkami w lśniących czystością oknach. Wzrok przykuwają wysokie malwy i stare drzewa, od niedawna również szlak ławeczkowy. Poza tym nic się nie dzieje. Spokojnie i sennie. A jednak…. Hołowno jest stolicą jednej z najprężniej rozwijających się wiosek tematycznych w Polsce. Belgia ma swoją Wioskę Chleba, Austria Makową Wieś, a Polska Hołowno z Krainą Rumianku.

Poznali się pod koniec lat 70. w Lublinie na dyskotece. Ona studiowała pedagogikę, on prawo. Janusz Bilkiewicz pochodził z Podedwórza, znajdującego się 30 km od Parczewa. – To wszystko, co wydarzyło się później, to za sprawą mojego męża Janusza, który stąd pochodził i postanowił, że udowodni całemu światu, że Hołowno to nie jakaś zapadła dziura, tylko środek Europy – mówi Gabriela Bilkiewicz. – Dziś sama tak wrosłam w to miejsce, że nie wyobrażam sobie nic innego. Kiedy patrzę na to, co dokonało się z ośrodkiem i z mieszkańcami Hołowna, to mam poczucie spełnionego życia.Bilkiewiczowie zbudowali dom. Urodziły się im dwie córki. W 2001 r. założyli Stowarzyszenie Aktywizacji Polesia Lubelskiego. We wsi było kilkanaście sklepów z alkoholem i żadnego miejsca spotkań. W pobliskim Hołownie stał pusty budynek po szkole obrośnięty chaszczami. Nie było pieniędzy, więc napisali projekty o dotacje unijne. Mieszkańcy zrezygnowali z honorariów za prace remontowe, sponsorzy dali materiały budowlane. Wkrótce budynek szkoły zamienił się w Ośrodek Edukacji Regionalnej i pierwsze tu miejsce spotkań, które dawało jakieś możliwości rozwoju. Kiedy zaczęło się robić głośno o wioskach tematycznych, ktoś rzucił hasło „Kraina rumianku”. Gabriela Bilkiewicz napisała z młodzieżą projekt „Rumianek zamieni w metropolię zaścianek”, na który otrzymali grant w ramach Szkoły Liderów Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności. No i tak to się zaczęło.

Tam, gdzie pachną rumianki

spa 6Po śmierci męża w 2004 r. Gabriela została sama z rozpoczętymi projektami i niezrealizowanymi wspólnymi marzeniami. Wtedy pojawiła się Grażyna Łańcucka. Absolwentka warszawskiej ASP, mieszkanka oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów Drelowa i właścicielka bodaj najpiękniejszego ogrodu na Polesiu. – Po prostu kiedyś tu przyjechałam i po prostu zostałam – wyjaśnia i natychmiast dodaje, pokazując ręką na to, co dookoła, że wiele osób zachwyca się tym miejscem, ale trzeba naprawdę dużego zaangażowania, aby wyglądało ono tak jak teraz. Obie panie są jak ogień i woda. Gabriela niewysoka blondynka, na obcasach, w kolorowych garsonkach, z nieodłączną torebką i trzema telefonami. Ostatnia chodzi spać i pierwsza wstaje. Nie ma czasu na jedzenie śniadań i spokojne wypicie porannej kawy. Inaczej niż Grażyna, której znakiem rozpoznawczym są artystyczne, kolorowe ubrania, kapelusze, wyważony krok, długie poranne rozmowy i obowiązkowa książka przed spaniem. Ich relacje budowane często na skrajnie różnych emocjach, ale i przyjaźni i oddaniu dają mieszankę, której efektem jest to, w jaki sposób Kraina Rumianku dziś wygląda i jak funkcjonuje. A bez dwóch zdań jest to jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na turystycznej i edukacyjnej mapie Polski, zaś prowadzone przez nie Stowarzyszenie Aktywizacji Polesia Lubelskiego jednym z najbardziej aktywnych na Lubelszczyźnie. Wykorzystanie potencjału, jakim są uprawy rumianku i innych ziół, warsztaty tkackie, stolarskie, ceramiczne, garncarskie i budownictwa ekologicznego przyciągają nie tylko beneficjentów projektów, ale również grupy studyjne, zielone szkoły, wczasowiczów i turystów. Tu działa śpiewaczo-obrzędowy zespół „Rumerok”, który kultywuje lokalne obyczaje głównie w sferze języka, będącego mieszaniną białoruskiego, ukraińskiego i polskiego. Na posesji należącej do Ośrodka Edukacji Regionalnej pojawiają się kolejne stare drewniane budynki. Każdy, kto znalazł się tu pierwszy raz, mówił o energii, jaka bije z tego miejsca, przestrzeni i rozległych, malowniczych widokach. Tak powstał pomysł zorganizowania Wiejskiego Spa. W dwóch pierwszych sprowadzonych na teren ośrodka stuletnich drewnianych spichlerzach znalazły się gabinet do masażu i sauna z prysznicem w ogrodzie oraz kamienno-drewniana ścieżka do masażu stóp. Można tu zażyć kąpieli ziołowych w wannie na świeżym powietrzu, z której chętnie skorzystał m.in. dziennikarz Krzysztof Skowroński podczas przygotowywania tu audycji radiowej na żywo. O uroku tego miejsca opowiadała Maja Popielarska w programie telewizyjnym „Maja w ogrodzie”.

W Krainie Rumianku powoli dokonuje się też zmiana pokoleniowa. Młodsza córka Gabrieli – Ewa już na dobre dołączyła do wspólnych działań. Po wyższych studiach i doświadczeniach w biznesie uważa, że to bardzo dobre miejsce na zapuszczenie korzeni. Po raz wtóry, bo przecież stąd pochodzi i tutaj się wychowała.

Śniadanie w altanie

spa 2Dziś Krainę Rumianku tworzą spichlerze z Wiejskim Spa, suszarnia do ziół, stodoła przeznaczona na wystawy, taneczne zabawy i przyjęcia, kilka innych zabytkowych chałup oraz ewenement budowlany – eksperymentalny ekologiczny dom z gliny i słomy wybudowany przez uczestników warsztatów. Udało się wyremontować szkołę i na jednej z kondygnacji utworzyć część hotelową na trzydzieści osób. Jest sprawnie działająca kuchnia i jadalnia, które mogą obsłużyć jednorazowo i kilkadziesiąt osób. Są pracownie ceramiczna i tkacka. Relaksować się można w altanie, obok której jest miejsce na ognisko. Jedną z ostatnich inwestycji jest plac zabaw dla najmłodszych.

Gmach ośrodka jest duży, posesja jeszcze większa, trzeba ciągle szukać środków na utrzymanie. Budynek należy ogrzewać od jesieni do późnej wiosny. Pomysł na biznes? – To przede wszystkim zielone szkoły, dla których przygotowujemy program edukacyjny oparty na uczestnictwie w licznych warsztatach i grach terenowych, które dzieci uwielbiają, a podczas których wykorzystujemy lokalną tradycję, przypowieści i postaci, za które przebierają się pracownicy ośrodka – mówi Grażyna, wpisując kolejną grupę gdzieś z Polski do kalendarza. Ale dzisiejsza Kraina Rumianku to również rozwijająca się manufaktura produktów z rumianku – mydła, olejków, ziół do kąpieli i herbaty rumiankowej, jakich nie znajdzie się w żadnym sklepie, a także pieczonych od późnej jesieni w piecu chlebowym i pięknie dekorowanych pierniczków świątecznych. O tym, jak wiele zostało zrobione w Hołownie, świadczą liczne nagrody i odznaczenia, wśród których znalazły się m.in. wyróżnienie Fundacji Pro Publico Bono z Krakowa za najciekawszą inicjatywę obywatelską, tytuł Perełki Lubelszczyzny, nagrody targów turystycznych w Lublinie i Kielcach, wyróżnienie w konkursie organizowanym przez Lubelską Regionalną Organizację Turystyczną na najlepszy produkt turystyczny województwa lubelskiego i Kryształowa ELKA przyznana w konkursie za Najlepszy Produkt Markowy Lubelszczyzny.

Sztuka w przestrzeni rumianków

GrażynaKraina Rumianku wzbudza zachwyt artystów. Na dawnym cerkwisku Stefan Szmidt z zaprzyjaźnionej Fundacji Kresy 2000 z Nadrzecza koło Biłgoraja wystawił „Drzewo” Wiesława Myśliwskiego dla tłumnie zgromadzonych mieszkańców wsi. Stąd pochodzi i często Hołowno odwiedza aktor Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie – Jerzy Kurczuk. Kraina Rumianku jest miejscem organizowania plenerów dla studentów UMCS przez Roberta Kuśmirowskiego, który w Hołownie spędza część wakacji i w Rumiankach miał weselne przyjęcie. Na swoje miejsce na ziemi Hołowno wybrała malarka z Warszawy Małgorzata Ewa Czernik, która pomalowała fasadę Urzędu Gminy w malwy i organizuje ekologiczne pokazy mody. – Kiedy tu przyjechałam pierwszy raz, to jakby anioł we mnie wstąpił. Tak jakby ktoś szukał niemego wołania artysty, który w mieście umiera i nie ma z kim podzielić się swoim światem – mówi artystka, nie przerywając malowania drewnianej fasady na posesji ośrodka. Ostatnim „nabytkiem” jest Sławek Matyjaszewski, artysta rzeźbiarz z Lublina, który w starym sadzie niedaleko ośrodka postawił olbrzymią konstrukcję landartową i który zamierza w krajobrazie Hołowna stworzyć Łodzie Akermanu, przestrzenne drewniane instalacje plenerowe. Oczywiście nigdzie indziej takich łodzi nie ma.

Ale nie byłoby Krainy Rumianku, gdyby nie determinacja i miłość do tego miejsca. Tutaj dzień zaczyna się wcześnie rano, a kończy późno w nocy. Utrapieniem jest pozyskiwanie funduszy na remonty. Radością niekończące się wizyty studyjne i organizowane dla ich uczestników warsztaty. Satysfakcją udział, często przy udziale władz gminy, w projektach unijnych i fakt przeszkolenia oraz umożliwienia zmiany zawodu niemal całej społeczności Hołowna. Andrzej Korniluk współpracujący ze stowarzyszeniem mówi, że na początku mieszkańcy nie bardzo wierzyli, że ktokolwiek tu przyjedzie, nie mówiąc już o zarabianiu pieniędzy. Dziś wielu z nich współpracuje ze stowarzyszeniem, chociaż niektórzy dalej wątpią w skuteczność tego typu działań – jak to na polskiej wsi.

GabrysiaPoproszona o refleksje nad tym, co dziś, i nad tym, co było, Gabriela Bilkiewicz odpowiada, że ona tu tylko sprząta. Zapytana o to samo Grażyna Łańcucka mówi: „Ja też tylko tu sprzątam”, a po chwili dodaje: – Najbardziej lubię przyjść tu rano albo wieczorem, kiedy już nikogo nie ma. Usiąść z kieliszkiem wina i dobrym papierosem i popatrzeć na to wszystko, co udało się stworzyć dookoła.

Tekst Grażyna Stankiewicz

Foto Marek Podsiadło

Comments are closed.