fbpx

Z miłości do mebli

7 czerwca 2019
1 126 Wyświetleń

tekst Magdalena Zabłocka

foto Marcin Pietrusza

W domu zawsze były zwierzaki, więc nie wzruszały mnie nadgryzione kwiaty (kociska), odgryzione kopyta od dziczej skóry (suka Buba), parę nadjedzonych książek, bo akurat leżały właśnie w tym miejscu, w którym jaśniepan chciał się wylegiwać (Łachudra – kot czarny), pokąsane stołki (a takie ładne były, niebieskie…), ale fotele?! Moje wypieszczone przedwojenne fotele z rattanowymi poręczami, za które na starociach zapłaciłam miliony monet. A jednak rattan został pożarty, a fotelowe poręcze utraciły połączenie ze szkieletem siedziska. Rozpacz w biały dzień, trzeba ratować te pożary i zgliszcza. Hejkum kejkum, panie Kaziu, ratuj!

Kazamaty pana Kazimierza Klimka pełne są skarbów… Przekraczając próg zakładu przy Lubartowskiej, wchodzimy do innego świata, który staje się nagle sezamem z baśni o czarodziejskiej lampie Aladyna. Szkielety krzeseł, foteli, kanap, sof i sofek pozornie straszą zionącym z nich smutkiem. A przecież te wszystkie sprzęty to kawałek czyjegoś domu, czyjegoś życia. I Tuwim przed oczami, „cudze meble postawiono”. Te, tam pod ścianą, to taka pani starsza przyniosła. Koty jej trochę zniszczyły (skąd ja to znam…), ale po mężu zostały, dobry człek był z niego, na tym fotelu lubił siadać, gazetę czytał. Umarł w nim. Męża nie ma, fotel został. Wspomnienia też są, lecz wspomnienia to tylko ułomna ludzka pamięć, a fotel – niemy świadek przemijającego czasu.

Zawód wartościowy, taki prawdziwy, męski

Tamtą sofkę taka młoda dziewczyna przyniosła, fajna dziewucha, ale obicie jakieś takie kolorowe sobie wymyśliła, ci młodzi to teraz pomysły mają, że hej, pani Magdo! Mówiła, że lubi tę sofę, ale po co takie pstrokate, ten materiał, o tu, ten zielony by się nadał. Zielony jest taki ładny, jak wiosna, radość daje, oczy cieszy. Nie każdy jednak lubi zielony, ja, panie Kaziu, jakoś tak nie za bardzo za tymi zieleniami, ale wie pan, może ja to bym sobie aksamit na te moje fotele? Ależ oczywiście, jak królowa pani będzie na aksamitnych fotelach siadywać, tylko co z kotami pani zrobi? Znowu wydrapią, trzeba będzie obicie zmieniać…

Oglądamy więc próbki materiałów. Pan Kazio opowiada, a opowiadacz z niego pierwszej wody. Pan Kazio ma marzenia, chciałby pokazać światu nie tylko swoje królestwo, bo jako dobry fachowiec jest znany i ceniony, ale rzemiosło chciałby pokazać, niech ludzie wiedzą, że zawód tapicera to zawód wartościowy, taki prawdziwy, męski.

Dla mnie jest to zawód z pogranicza. Łączy w sobie nostalgię pozornie zanikającego zawodu i rosnące ostatnio zapotrzebowanie na tego typu usługi. Każdy z nas jest w jakimś sensie sybarytą, lubi się otaczać ładnymi przedmiotami, ładnie mieszkać, ładnie żyć. I wygodnie siedzieć, a już właśnie najlepiej w ładnym, wygodnym fotelu. Kuszą nas, zwłaszcza ekonomicznie, oferty wielkich producentów, u których meble robi się taśmowo, ale są i tacy, którzy potrzebują przedmiotów z duszą, będą swoistą formą ich personifikacji. Ja przywiązuję się do przedmiotów, jestem typowym przykładem zbieracza, dlatego staram się zachować stoicki spokój, kiedy pokazuję ogrom nędzy i rozpaczy, jaki obecnie przedstawiają sobą moje przedwojenne fotele. Chociaż serce mi się kraje. Ale będzie dobrze, przyszłam do właściwego lekarza.

Wiedzy, pani Magdo, wiedzy!

Pan Kazio dziś urzęduje na swoich włościach przesiąkniętych zapachem klejów sam. Bo, pani Magdo, wszyscy myślą, że ja już jestem niepotrzebny, że moja praca to tylko psu na budę… A niech pani popatrzy! Sam tych gratów tu nie naznosiłem, ktoś musiał je przynieść osobiście. Pan Kazio ma bowiem uczennicę, którą uczy tajników zawodu, którą uczy miłości do mebli. Dobra jest, pani Magdo, w waszym konkursie brała udział, taka cicha jest i grzeczna, ale dobra jest. Tyle jeszcze przed nią, mówi pan Kazio, gładząc ręką poręcz starego krzesła. Kto je przyniósł? A była tu taka jedna, remont w domu robi, trzeba obicia zmienić, bo krzesła porządne, drewniane, nie z żadnej sklejki, fachowa rzemieślnicza stolarka, to wyrzucić szkoda. A pan Kazio przecież jest czarodziejem, jego sprawne dłonie każdemu rupieciowi przywrócą splendor i blask. Moim fotelom też, chociaż z tym diabelskim rattanem, pani Magdo, to trudno będzie… Był swego czasu taki jeden, co to tym się zajmował, ale umarł, a to wymaga wprawy, wiedzy, pani Magdo, wiedzy! Trzeba umieć to wszystko umiejętnie naciągnąć, trochę zabawy, rozebrać, żeby drewna nie uszkodzić, stare jest przecież, już spracowane. Obicia to nie problem, kolor tylko sobie pani wybierze, fakturę, żeby fotele zachowały to brzemię czasu, co?

Fotele nieszczęsne naprawić

Ta dziewczyna, co się u pana Kazia uczy, wybrała trudny zawód, przecież to nie tylko te domowe meble, ale i fotele samochodowe, z autobusów. Ja to akurat, to niezbyt lubię, czegoś tam brakuje, wie pani. Wiem, panie Kaziu, wiem. Mogłabym tu w tej pańskiej pracowni zamieszkać, tyle tu ciekawych rzeczy, młotków, dłutek, pinezek, taśm, szmatek, sznurków, pędzli. A, te pinezki to do pikowania, taśmy ładnie wyglądają przy zabytkowych meblach, ale i jak kto młody przyjdzie, to się zachwyca, i nie raz bywało, że koncepcja mu się zmienia, ja tak lubię ludziom doradzać. A tu, pani Magdo, to ja mam takie różne stare rzeczy, co ja mam z nimi zrobić?

Muzeum, panie Kaziu, zróbmy muzeum. Tak! Pan Kazio pokazuje mi stareńkie narzędzia, maszyny, które z pietyzmem przez tyle lat przechowywał, żeby potem ktoś pamiętał, jak się kiedyś pracowało, jak wyglądał świat, który odchodzi w zapomnienie. Może nie zapomną, co? Ta dziewczynka moja przecież się uczy, teraz w telewizji dużo jest programów, gdzie ludzie pokazują, jak samemu zrobić sobie ładnie mieszkanie. Tylko ja tobym jeszcze tych prezenterów poduczył, oj, brakuje im trochę, brakuje… Ludzie pewnie zaczną się interesować, a gdzie się lepiej nauczą, jak nie w zakładzie rzemieślniczym? Jak umrę, to coś zostanie.

Pan Kazio nie umiera, na szczęście. Dziewczynę musi wyszkolić, kursy poprowadzić, moje fotele nieszczęsne naprawić. I przecież będziemy robić muzeum! Kamienica jest na Starym Mieście, Dom Rzemiosła, który rzemieślnicy kupili z własnych pieniędzy. Obecnie właścicielami jest pięć cechów, pan Kazio należy do Cechu Rzemieślników i Przedsiębiorców Branży Budowlanej i Drzewnej. Chociaż, jak mówi, czasami czuje się i krawcem, to przecież po sąsiedzku, zaraz obok. Tapicer jest zawodem z pogranicza, prawda?

Zobaczą, docenią, zrozumieją

Więc robimy muzeum, każdy coś ma w domu, pani Magdo, może coś przynieść, oddać, pokazać, ja ich znam, gdzieś po zakładach się to przewraca, a tak ludzie przyjdą, zobaczą, docenią, zrozumieją. Zrozumieją? Ano zrozumieją, że rzemiosło wciąż jest mocno obecne w strukturach miasta, tylko my teraz jesteśmy też przedsiębiorcami, ale czy każdy przedsiębiorca ma taki dyplom jak ja? Jestem marzycielem, pani Magdo, ale z drugiej strony stąpam mocno po ziemi, bo jestem rzemieślnikiem.

Pan Kazio jest artystą. Sprawnie wydłubuje pinezki i odpruwa taśmę obiciową. Szuka wśród swoich skarbów właściwego materiału, mruży oczy, mierzy, szepcze do siebie pod sumiastym wąsem, zaklinając rzeczywistość.

Ale żeś się pani uparła na ten aksamit…

 

Zostaw komentarz